Wokół neutralności klimatycznej jest jeszcze sporo pytań, tak natury politycznej jak i technicznej. Bo o ile w obszarze energetyki przestawienie się na Odnawialne Źródła Energii (OZE) w perspektywie najbliższych dekad wydaje się nieuniknione, podobnie jak to, że transport spalinowy zastąpi elektromobilność, to pozostaje pytanie, jak równoważyć działania przemysłu nasadzaniem drzew? Czy wysokoemisyjna produkcja cementu, czy też stali przestanie być potrzebna dla gospodarki? Wątpliwe. Bardziej prawdopodobne jest przeniesienie takiej „brudnej” produkcji poza UE do Azji lub krajów sąsiadujących z Unią jak Białoruś czy Ukraina.
CZYTAJ TAKŻE: Polska zablokowała ugodę w sprawie klimatu
Nie zmienia to jednak faktu, że powinniśmy zmierzać w kierunku tej neutralności. Jak pisała w korespondencji z Brukseli korespondentka „Rzeczpospolitej” Anna Słojewska „Polska obawia się, że neutralność klimatyczna w 2050 r. oznaczałaby konieczność zrewidowania celu na 2030 r. Obecny mówi o redukcji emisji CO2 o 40 proc. w porównaniu z poziomem z 1990 r., ale organizacje środowiskowe apelują o podniesienie go do 65 proc.”. Kluczowe pytanie brzmi w jaki sposób podejdziemy do emisji, bo potrzebna nie jest tu taktyka na pięć czy dziesięć lat, lecz ponadpartyjna strategia kraju na dekady. Emisja dwutlenku węgla będzie tylko droższa, bo tak skonstruowana jest polityka klimatyczna UE i system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Czas wreszcie to pojąć. Odwlekanie tego tak długo jak się da przypomina wizytę u lekarza pacjenta, który za wszelka cenę nie chce podjąć bolesnego, lecz potrzebnego leczenia.