Choć w Polsce ostatnio dostrzegaliśmy głównie temat brutalności policji, okazuje się, że jest jeszcze druga kwestia, która mocno awansowała w rankingu priorytetów Partii Demokratycznej – klimat. Tak przynajmniej wynika z projektu nowego programu partii, który ma być przyjęty na zaplanowanej na 17 sierpnia konwencji. Nowy program oficjalnie popiera cel utrzymania globalnego ocieplenia poniżej poziomu 1,5 C i powrotu do porozumienia paryskiego. Stwierdza też, że Stany muszą wziąć na siebie „uczciwą część” światowego wysiłku, aby to uczynić. Przewiduje również „cła węglowe” na produkty z krajów, które robią dla klimatu za mało.
Sam Joe Biden pokazał już swój plan działań w krótszej perspektywie czasowej. Według komentatorów powtarza on wszystkie elementy popieranego przez Berniego Sandersa Zielonego Nowego Ładu, poza polaryzującą dla niektórych wyborców nazwą. Demokrata obiecuje między innymi w czasie czterech lat modernizację 4 milionów budynków do najwyższego standardu efektywności energetycznej (Trump we właściwy sobie sposób skomentował, że nie będą miały okien). Zamierza także doprowadzić do pełnej zeroemisyjności amerykańskiej energetyki do roku 2035.
Podczas gdy polskie związki wyobrażają sobie spalanie węgla przez kolejne pokolenia, w USA właśnie takie programy pomagają zdobyć poparcie pracowników energetyki. Poparcie 50-tysięcznego Utility Workers Union of America już ma. W zasadzie jedynym słabym ekologicznym punktem jest niejasne stanowisko wobec wydobycia gazu metodą szczelinowania hydraulicznego.
Czas na kobietę w Białym Domu
W marcu Joe Biden zadeklarował, że kandydatką na wiceprezydenta będzie kobieta. Długo wyczekiwana deklaracja co do nazwiska spodziewana jest na dniach – przed sierpniową konwencją demokratów. Na giełdzie nazwisk przewija się sporo kandydatek, co wskazuje na gotowość na znacząco bardziej zielony kurs. Kto będzie pełnił tę funkcję, może być o tyle znaczące, że 77-letni Joe Biden czasem pozycjonuje się jako kandydat przejściowy, przed oddaniem pola młodszym pokoleniom po jednej kadencji. Wybierany w tym roku wiceprezydent byłby w tym układzie kandydatem na prezydenta już za cztery lata.
Joe Biden, kandydat demokratów na prezydenta USA/AFP