Swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski, który zaproponował likwidację całego mechanizmu EU ETS, albo przynajmniej wyłączenie z niego polskich instalacji. – Spadłyby ceny za prąd, miliony Polaków realnie odczułoby ulgę w portfelach, a polska elektroenergetyka znowu stałaby się rentowna i mogłaby inwestować w swój rozwój – przekonywał Kowalski na portalach społecznościowych.
Rzeczpospolita
W innym tonie wypowiadał się natomiast Ireneusz Zyska, wiceminister klimatu i pełnomocnik rządu ds. odnawialnych źródeł energii. – EU ETS korzystnie wpływa na transformację polskiej gospodarki. Zmusza przemysł energochłonny do modernizacji, przekazując na ten cel znaczące środki 20,5 mld zł. Mimo to EU ETS wymaga gruntownej zmiany mechanizmu i sposobu dystrybucji pieniędzy – zaznaczył Zyska w swoim wpisie na Twitterze. Ten pogląd skrytykował Kowalski. Pomiędzy wiceministrami doszło do wymiany zdań na Twitterze, po czym Kowalski swój wpis krytykujący Zyskę skasował.
Od niedawna to minister klimatu, a nie minister aktywów państwowych sprawuje pieczę nad obszarem energii. W środę Ministerstwo Klimatu wydało komunikat podsumowujący korzyści, jakie płyną z uczestnictwa Polski w systemie EU ETS. Przede wszystkim Polska otrzymuje dochody z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Od początku aukcyjnej sprzedaży tych uprawnień do budżetu państwa wpłynęło już z tego tytułu około 20,5 mld zł. Jak podał resort, w kolejnych dziesięciu latach wpływy z mechanizmów w ramach EU ETS będą znacznie wyższe i szacuje się, że przekroczą 100 mld zł.
Adobe Stock