Ograniczenia w poruszaniu się, zamknięcie instytucji publicznych, szkół i części firm – to tylko niektóre ze skutków walki z wirusem. Większość ekonomistów prognozuje, że środki zaradcze, choć konieczne, doprowadzą do największego kryzysu ekonomicznego naszych czasów. Świat po zdławieniu koronawirusa nie będzie już taki sam.
W tym kontekście warto zastanowić się nad różnymi scenariuszami. Wpływ COVID-19 na politykę klimatyczną jest już dziś bardzo widoczny – lockdown doprowadził do ograniczenia globalnych emisji. Jednak uderzająca w światową gospodarkę pandemia równie dobrze może wymusić poluzowanie norm klimatycznych by ratować wzrost gospodarczy.
Nowy Zielony Ład – możliwa korekta?
Państwa europejskie są relatywnie zamożne i zaawansowane technologicznie. Kwestia zwiększania emisji i zabezpieczania paliwami kopalnymi dobrobytu obywateli wydaje się więc mało prawdopodobna. Nie oznacza to jednak braku wpływu koronawirusa na Nowy Zielony Ład.
Ilość interesów gospodarczych, które ciasno oplatają wizję Komisji Europejskiej w moim przekonaniu uniemożliwia odłożenie tej spektakularnej wizji “na półkę” do momentu nadrobienia strat gospodarczych. Jednak skala turbulencji, które czekają Polskę i pozostałe państwa Starego Kontynentu, może wymusić przyjęcie wielu rozwiązań w obrębie Nowego Zielonego Ładu, na które dotąd Bruksela nie patrzyła przychylnym okiem. To kluczowy moment dla firm takich jak KGHM a szerzej całego krajowego przemysłu. Dlaczego?
Stare argumenty z nową mocą
Przede wszystkim obecny kryzys zwiększył świadomość patologicznego uzależnienia niemal wszystkich sektorów od dostaw komponentów z Chin. Skutkuje to przestojami w tak różnych branżach jak farmacja, motoryzacja czy energetyka (panele fotowoltaiczne) i potęguje kryzys. Utrzymywanie status quo w przyszłości mimo lekcji udzielonej nam przez COVID-19 byłoby nierozsądne. Dlatego UE powinna wspierać “europejską miedź” choćby dlatego by próbować utrzymać wyznaczony horyzont transformacji energetycznej.