Kreml ma dużą praktykę w kupowaniu zachodniej przychylności. Byli politycy z Niemiec, jak były kanclerz Gerhard Schroeder, i z innych unijnych krajów zasiadali w radach nadzorczych rosyjskich państwowych korporacji jak Gazprom czy Rosnieft. Dostawali sute wynagrodzenie nie za pomoc w kierowaniu firmami, ale za to, by nie stała im się krzywda na terenie Unii, by mogły tam zarabiać i monopolizować kolejne rynki.
Schroeder był tak przywiązany do swoich rosyjskich mocodawców, że nawet po napaści Putina na Ukrainę, po rosyjskich zbrodniach na cywilach w Buczy, nie chciał opuścić lukratywnej posady. To przekonało Rosjan, że dla większości zachodniego establishmentu liczy się jedno – pieniądze. Teraz lobbing próbują zastosować w USA Donalda Trumpa.