– To żart – uznała Anna Moskwa, polska minister ds. klimatu. Podobnie dosadna była wypowiedź hiszpańskiej minister: – To słaby żart – powiedziała Teresa Ribera. Obie polityczki uczestniczyły w czwartek w posiedzeniu ministrów ds. energii UE i tymi słowami odniosły się do przedstawionej dwa dni wcześniej przez Komisję Europejską (KE) propozycji korygującej zawyżone ceny gazu.
Polska i Hiszpania są w awangardzie krajów dopominających się od miesięcy o unijny limit na cenę importowanego gazu. Ale uważają, że to, co przedstawiła KE, nie odpowiada na ich oczekiwanie. – To nawet nie jest punkt wyjścia do dyskusji – uznała Moskwa.
Takim krajom jak Polska nie podobają się wyśrubowane kryteria uruchomienia mechanizmu. Chciałyby limitu cenowego, który ograniczy faktycznie koszty importu, co miałoby się przełożyć na poprawę sytuacji gospodarstw domowych i firm poprzez niższe rachunki za energię.
KE natomiast zaproponowała mechanizm zapobiegający nadzwyczajnym zwyżkom cen energii. Po pierwsze, cena na rynku TTF (ulokowany w Holandii główny hub dla transakcji gazowych) w transakcjach terminowych opiewających na miesiąc musi być przez przynajmniej ostatnie dwa tygodnie wyższa niż 275 euro/MWh. Po drugie, różnica między tą ceną a światową ceną LNG musi wynosić przez ostatnie dziesięć dni więcej niż 58 euro. Oba warunki muszą być spełnione jednocześnie.