Oficjalne otwarcie gazociągu łączącego Polskę poprzez Danię z Norwegią wieńczy ponad 20 lat starań o dostęp do gazu ziemnego, którego źródłem nie byłaby Rosja. Otwarcie gazociągu wieńczy budowę i kontraktacje gazu.
Są umowy na gaz
Kluczowe pytania dotyczące tej infrastruktury dotyczyły ilości gazu, a właściwie braku kontraktów na gaz. W 2018 r. PGNiG podpisało umowy przesyłowe z Gaz-Systemem oraz duńskim Energinetem, dotyczące przesyłu Baltic Pipe do 8,3 mld m sześc. gazu rocznie tą infrastrukturą. To tyle samo, ile rocznie – patrząc na średnią – koncern kupował w Rosji. W ostatnich tygodniach PGNiG zapewniło dodatkowe źródła dostaw gazu do Polski dzięki tej infrastrukturze.
Podstawą jest własne wydobycie w Norwegii. W 2023 r. będzie to 2,5 mld m sześc. surowca. Musimy pamiętać też o wydobyciu Grupy Lotos szacowanym na ok. 0,5 mld m sześc. Po fuzji PGNiG z Orlenem, który przejął już Lotos, te ilości będą przesyłane przez jedną spółkę. Podpisany kilka dni temu kontrakt z norweskim Equniorem zapewni kolejne 2,4 mld m sześc., co już daje łącznie 5,5 mld sześc. rocznie. Dodatkowo są umowy z Totalem, Aker BP oraz kilka mniejszych porozumień, które pozwalają osiągnąć łącznie 6,5–7 mld m sześc. rocznie.
PGNiG jednak nie zdradza wielkości zamówień u Totala i Aker BP. Wiemy jednak, że łączny wolumen, na jaki może liczyć PGNiG, to właśnie ok. 6,5–7 mld m sześc. To oznacza, że spółka wypełni co najmniej 80 proc. zarezerwowanej przepustowości nowego gazociągu.