Wycieki gazu na Nord Stream 1 i 2 są badane jako celowe ataki. Stacje pomiarowe w Szwecji i Danii zarejestrowały silne podwodne eksplozje w tym samym obszarze, w którym zarejestrowano wyciek gazu w poniedziałek - wynika z informacji przekazanych przez szwedzkich sejsmologów.
- Nie ma wątpliwości, że były to wybuchy czy eksplozje - powiedział Björn Lund, wykładowca i sejsmologii w szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmicznej SNSN.
Jeden z wybuchów miał magnitudę 2,3 i został zarejestrowany w 30 stacjach pomiarowych w południowej Szwecji.
Według rzecznika Nord Stream, rury są ułożone w taki sposób, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby kilka nitek zostało uszkodzonych w tym samym czasie, na przykład w wyniku kolizji ze statkiem. Wypadki, takie jak zahaczenie z kotwicą statku, były również obliczane podczas procesu certyfikacji rurociągów. Taki wypadek jest wysoce nieprawdopodobny – według obliczeń statystycznych może wystąpić rzadziej niż raz na 100 milionów lat.
Niemiecki tygodnik „Spiegel” w swoim serwisie internetowym poinformował, że niemiecki rząd poważnie bierze pod uwagę atak jako możliwą przyczynę wycieku i jest mocno zaniepokojony wstępnymi ustaleniami w sprawie awarii. Anonimowy urzędnik niemieckiego rządu powiedział tygodnikowi, że niemieckie władze nie wierzą, że to przypadek. To mogła być intryga, by zasiać niepokój na rynku gazu w Europie. Według informatora „Spiegla” plany zabezpieczeń innych rurociągów i infrastruktury gazowej są poddawane pilnej kontroli.