W grudniu w Niemczech zacznie działać pierwszy pływający terminal LNG, ulokowany w Wilhelmshaven na Morzu Północnym. Lokalizacja nie jest przypadkowa. W tym samym porcie znajdują się jedne z większych niemieckich PMG. Od maja trwają prace przy budowie rurociągu, który połączy terminal z magazynami.
Także drugi terminal pływający znajdzie się w Wilhelmshaven. Najgłębszy port morski w Niemczech, kluczowy punkt odbioru ropy, stanie się też ważnym ośrodkiem odbioru LNG.
Czytaj więcej
Kanclerz Niemiec, Olaf Scholz, liczy na wielki przełom jeśli chodzi o wykorzystanie wodoru jako źródła energii, co pozwoliłoby dokonać transformacji energetycznej Niemiec i uniezależnić kraj od dostaw rosyjskiego gazu.
Łącznie Niemcy zbudują sześć terminali do 2024 r. – w Wilhelmshaven, Brunsbuttel i Stade na Morzu Północnym oraz na Bałtyku w Lubminie. „A wtedy będziemy mogli importować cały potrzebny nam gaz, niezależnie od Rosji. Kto by pomyślał, że ten kraj może to osiągnąć w tak krótkim czasie” – skwitował kanclerz Olaf Scholz, nawiązując do rządów kanclerz Angeli Merkel, kiedy Niemcy nie miały ani jednego terminalu LNG. Merkel skutecznie zablokowała ich budowę, uzależniając kraj od gazu z Rosji pomimo apeli biznesu i ekspertów.
Przepustowość każdego terminalu wynosi średnio 5 mld m sześc. gazu rocznie, więc wszystkie sześć, przy pełnym załadowaniu, dadzą Niemcom 30 mld m sześc. W 2021 r. zużycie gazu w Niemczech wyniosło ok. 90 mld m sześc., ale w tym i przyszłym roku liczba ta będzie znacznie niższa ze względu na wyjątkowo wysoki koszt błękitnego paliwa i zakrojoną na szeroką skalę kampanię oszczędzania energii. Obecnie niemieckie magazyny są zapełniane gazem z Norwegii i Holandii. Wolne jest zaledwie 12 proc. pojemności. Wraz ze spadkiem cen gazu na europejskich giełdach niemal cała Unia przyśpiesza gromadzenie zapasów. Średnia zapełnienia PMG sięgnęła we Wspólnocie niemal 84 proc. To o 4 pkt proc. więcej, aniżeli wynosi cel ustanowiony przez Brukselę na 1 listopada.