W poniedziałek prezes Gazpromu Miller poleciał do Turkmenistanu, by z tamtejszym prezydentem omówić „sprawy współpracy energetycznej”. Tyle oficjalnie. Nieoficjalnie Miller został wysłany przez Kreml, by uniemożliwić większe zaangażowanie Turkmenistanu na rynku gazu.
Uboga była sowiecka republika ma czwarte zasoby gazu na świecie. Jest największym dostawą gazu do Chin, ale może też wesprzeć Unię w jej działaniach, na rzecz rezygnacji z rosyjskich surowców. Poprzez Azerbejdżan (Południowy Korytarz Gazowy, PKG), turkmeński gaz już dziś może zasilać Europę. Unia deklaruje też wsparcie finansowe dla budowy bezpośredniego połączenia złóż Turkmenistanu z PKG.
Wszystko to jest pilnie obserwowane przez rosyjski reżim. Sposobów nacisku jest wiele. Jeżeli Turkmenistan pozostanie sam w tej sytuacji, to może znów znaleźć się na rosyjskiej orbicie.
Czytaj więcej
Od września Rosjanie zaprzestaną dostaw gazu dla francuskiego koncernu Engie. Francuzi nie przejęli się rosyjskim szantażem.
Do stycznia 2016 r. Rosja była ważnym rynkiem eksportu turkmeńskiego gazu. Eksport w latach 2010-2014 wynosił około 10-11 mld m3. Stosunki między Turkmengazem a Gazpromem pogorszyły się w latach 2014 i 2015. Aszchabad zarzucał Moskwie, że kupuje turkmeński gaz za bezcen. Sprawa trafiła do sądu arbitrażowego w Sztokholmie, ale w 2016 roku została zawieszona.