Za gazową niezależność trzeba będzie słono zapłacić

Odcięcie się od rosyjskiej energii może kosztować Unię Europejską nawet 75 mld euro. Bruksela nie wyklucza interwencji na rynku energii elektrycznej.

Publikacja: 13.03.2022 21:00

Trudno o odpowiedź na pytanie, czy jakiekolwiek sankcje gospodarcze mogą zatrzymać rosyjską agresję

Trudno o odpowiedź na pytanie, czy jakiekolwiek sankcje gospodarcze mogą zatrzymać rosyjską agresję na Ukrainę. Na pewno przez osłabienie potencjału Rosji mogą zapobiec wojnom w przyszłości

Foto: Tobias SCHWARZ / AFP

Unijne sankcje wprowadzone po agresji na Ukrainę są dla Rosji bardzo kosztowne. Ciągle jednak jest ona w stanie finansować wojnę ze zgromadzonych oszczędności, a także z nieprzerwanie płynących do tego kraju dewiz za energię.

Od 24 lutego, czyli od momentu inwazji, UE zapłaciła Rosji już blisko 10 mld euro za gaz, ropę i węgiel. Mimo presji kilku państw Europy Wschodniej nie udaje się uzyskać jednomyślności w sprawie ewentualnego natychmiastowego embarga na surowce energetyczne. Najwięcej kontrowersji budzi gaz, bo to surowiec w ogromnej części importowany do UE rurociągami, nie da się więc go łatwo i szybko zastąpić dostawami z innych kierunków. Uniezależnienie się od rosyjskiej energii będzie dla UE bardzo kosztowne, ale koszty będą rozłożone asymetrycznie. – Hiszpania w ogóle nie ucierpi. Włochy znacząco, Niemcy, Polska, kraje bałtyckie nawet bardziej. Na pewno nieproporcjonalne koszty poniesie Europa Wschodnia, ale bezpieczeństwo jest dla nich ważniejsze – mówi Guntram Wolff, dyrektor think tanku Bruegel w Brukseli.

Jak duże koszty

Głównym hamulcowym sankcji są Niemcy. Popiera je wiele krajów, ale jasne jest, że jeśli Niemcy zmieniłyby zdanie, to innym – Włochom czy Węgrom – trudniej byłoby się za nimi schować. Niemiecki rząd ostrzega, że koszty natychmiastowego embarga będą bardzo poważne. Ekonomiści nie są jednak zgodni, jak bardzo. – Są różne analizy, niektóre niemieckie think tanki oceniają, że to zupełnie do wykonania, biorąc pod uwagę, że mamy koniec zimy. Nawet kilka miesięcy możemy przeżyć na rezerwach – mówi Zach Meyers, ekspert think tanku CER w Londynie. Ostatnio ukazały się analizy dwóch poważnych niemieckich ośrodków badawczych – Econtribute i Leopoldina, które uznają, że takie sankcje byłyby do opanowania. Generalnie analizy różnych ekspertów mówią o możliwym spadku niemieckiego PKB od 1 do 6 proc. Dla porównania w 2020 r. w wyniku pandemii gospodarka Niemiec skurczyła się o 4,5 proc.

Analiza wpływu ewentualnego embarga energetycznego na gospodarki państw UE musi brać pod uwagę nie tylko udział importu z Rosji w imporcie gazu ogółem, ale też to, do jakiego stopnia zależą one od gazu. Odpowiednie wyliczenia można znaleźć w analizie sporządzonej przez Jean-Pisani Ferry, a opublikowanej na stronach think tanku Bruegel. Wynika z niej, że najtrudniejsza jest sytuacja Węgier i Słowacji, które aż ponad 28 proc. swoich potrzeb energetycznych zaspokajają rosyjskim gazem. Za nimi jest Łotwa, ze wskaźnikiem na poziomie 23 proc., i Austria – 22 proc. Kolejne na liście są Litwa (16 proc.), Niemcy (13 proc.), Bułgaria (13 proc.), Włochy (12 proc.), Polska (10 proc.) i Czechy (10 proc.). Na drugim końcu skali, z zależnością na poziomie od 0 do 2 proc., są takie kraje, jak Irlandia, Portugalia, Hiszpania, Holandia, Belgia, Francja i Rumunia. Cała UE zaspokaja 8 proc. swojego zapotrzebowania na energię gazem z Rosji.

Czytaj więcej

Nasze rachunki za energię będą szaleć jeszcze długo

Rachunek na 175 mld euro

UE importuje 41 proc. gazu, 27 proc. ropy i 47 proc. węgla z Rosji. Pisani-Ferry ocenia, że w krótkim terminie niezależność energetyczna kosztowałaby UE nawet 75 mld euro. To oczywiście niejedyne koszty wojny. Trzeba doliczyć ok. 50 mld euro wynikających z szoku cenowego wywołanego ograniczeniem podaży, 30 mld euro na zarządzanie kryzysem uchodźczym i 20 mld euro wydatków na obronę. W tym roku rachunek wyniósłby zatem 175 mld euro, czyli 1,25 proc. unijnego PKB.

Pozostaje pytanie o skuteczność sankcji. Jak do tej pory, mimo że bardzo bolesne dla gospodarki rosyjskiej, nie wpłynęły one na zachowanie Putina. Zach Meyers uważa, że UE popełniła błąd, nie komunikując Putinowi wyraźnie przed wojną, co może go czekać w razie inwazji. Teraz już żadne gospodarcze działania nie zmuszą go do ograniczenia ofensywy w Ukrainie, ale mogą – poprzez znaczące osłabienie potencjału gospodarczego Rosji – zapobiec wojnom w przyszłości.

Takim silnym instrumentem jest zakaz eksportu zaawansowanej technologii do Rosji. – Skoro energia przestanie być głównym źródłem ich dochodów, muszą szukać innych. Bez nowoczesnych technologii bardzo trudno będzie im modernizować gospodarkę – uważa ekspert CER. Według niego Rosji trudno będzie znaleźć alternatywnych dostawców w zaawansowanych dziedzinach gospodarki.

Nowe spojrzenie na kryzys energetyczny

Komisja Europejska w najbliższym czasie przedstawi propozycję reformy rynku energii i elektrycznej w Unii Europejskiej.

Chce zmienić kształt rynku tak, aby w mniejszym stopniu ceny dla odbiorców zależały od gazu, a większym od cen energii odnawialnej – konkretną propozycję przedstawi jednak w połowie maja. Ponadto, rozważy także wprowadzenie czasowych limitów cenowych – szczegóły już pod koniec marca. To zwrot o 180 stopni w myśleniu KE o kryzysie na rynku energii. Przez wiele miesięcy KE odrzucała postulat Hiszpanii, częściowo popieranej przez Francję, która argumentowała, że wobec rekordowych cen energii UE musi zmienić zasady ustalania cen, a także ulżyć konsumentom poprzez ograniczenie wzrostu cen. Komisja odpowiadała, że bezpośrednie interwencje nie służą rynkowi w dłuższej perspektywie, a zmiana zasad funkcjonowania rynku pozbawiłaby producentów energii zachęt do przechodzenia na źródła odnawialne. Teraz jednak, wobec dalszego wzrostu cen spowodowanego wojną w Ukrainie, Bruksela zmienia zdanie.

Obecnie rynek energii elektrycznej w UE jest tak skonstruowany, że cena energii zależy od najdroższego źródła w miksie energetycznym. To zachęca producentów do szukania tańszych alternatyw, przede wszystkim w postaci energii z wiatru i słońca. Dzięki wycenie mogą finansować kosztowne inwestycje i osiągać zyski. Służy to realizacji długoterminowego celu UE, czyli dekarbonizacji energii. Hiszpania proponowała, żeby czasowo tę zasadę zmienić. Teraz do postulatów dołączyła też Grecja, która proponuje nowy mechanizm odwołujący się częściowo do najwyższej ceny gazu sprzed kryzysu, a częściowo do jakiegoś teoretycznego poziomu wyliczonego przez Komisję Europejską. Ten nadzwyczajny mechanizm miałby działać w krótkim terminie, gdy – zdaniem Aten – nagłe zwyżki cen dyktowane są przez spekulantów. I bardziej odzwierciedlają polityczne deklaracje niż faktyczne zmiany w cenie źródeł energii.

Pomysł zmian od początku był kontestowany przez rynkowe państwa Europy Północnej, w tym Niemcy i Holandię. Argumentowały one, że nie można na gwałtowny, krótkoterminowy kryzys reagować zmianą modelu rynku. Państwa te przekonują, że lepszą metodą na łagodzenie wpływu wysokich cen energii byłoby ograniczenie nieoczekiwanych zysków firm energetycznych. Już zgodnie z obowiązującymi przepisami unijnymi można je dodatkowo opodatkować.

Gaz
Gazprom nie płaci Bułgarii za tranzyt. Sofia zakręca kurek
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gaz
Gaz w Europie tanieje, prognozy są dobre
Gaz
Media: Polska mogła stracić 900 mln dol. na umowach na dostawy gazu
Gaz
Jak płacić za gaz z Rosji? Putin zmienia zasady
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Gaz
Orlen bez marki PGNiG w biznesie wydobywczym