Sojusznikiem władz Ukrainy, które próbują skłonić Gazprom do obniżek cen gazu, może być Turkmenistan. Prezydent Wiktor Janukowycz przebywał tam we wtorek z oficjalną wizytą. Dostawy gazu były jednym z głównych tematów jego rozmów z turkmeńskimi władzami.
Zanim na ukraiński rynek weszła spółka RosUkrEnergo pośrednicząca w sprzedaży rosyjskiego surowca, Turkmenistan sprzedawał Ukrainie ok. 40 mld m sześc. gazu rocznie. Władze w Aszchabadzie twierdzą, że dziś są gotowe dostarczać 40 – 50 mld m sześc. gazu po cenie niższej, niż oferuje Gazprom – 200 dol. za 1000 m sześc. Problem jednak w tym, że na jego tranzyt powinna się zgodzić Rosja.
„Aszchabad i Kijów mają asa w rękawie, by ją do tego skłonić. Gazprom grozi Ukrainie sankcjami za niedobór gazu. Podobny problem z Gazpromem ma Turkmenistan. W kontrakcie rosyjski monopolista zobowiązał się kupować w azjatyckim kraju 70 – 80 mld m sześc. gazu rocznie, ale nie wywiązuje się z umowy. Wykorzystując ten atut, Turkmenistan może zażądać zerwania kontraktu" – pisała ukraińska gazeta „Siegodnia".
Dziennik przypomniał, że szukanie sojuszników w walce z Gazpromem to taktyka, którą wcześniej zastosował prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko. „Kiedy Rosja nałożyła cło na ropę przesyłaną na Białoruś, Łukaszenko znalazł alternatywne źródła jej dostaw w Wenezueli i Azerbejdżanie, a prezydent Janukowycz zgodził się na jej tranzyt przez terytorium Ukrainy" – zaznaczyła „Siegodnia".
Zdaniem kijowskich ekspertów, gdyby Rosja nie zgodziła się na tranzyt turkmeńskiego surowca, wyjściem z sytuacji mogłoby być łączenie rosyjskiego i azjatyckiego gazu w rosyjskich gazociągach, co pozwoliłoby obniżyć cenę surowca dla Ukrainy.