Korespondencja z Moskwy
„Kommiersant" dotarł do projektu planu. Zakłada on, że na inwestycje trzeba bedzie wyłożyć do 2030 roku od 225 do 250 mld dolarów. I co szczególne istotne dla firm, przygotowującyh i prowadzących tam prace, w planie przewidziano dofinansowanie z budżetu Państwa. Ministerstwo Zasobów naturalnych, które przygotowało dokument, proponuje, by kwota ok. 40 mld dolarów pochodziła z budżetu. Zatem większość potrzebnych nakładów i tak muszą wygospodarowac koncerny rosyjskie, ale będa mogły skorzystać z ulg podatkowych i celnych.
Uchylanie drzwi
Z ulg tych nie będą mogli skorzystać ewentualni inwestorzy zagraniczni. Rosja ma zamiar kontynuować politykę czysto rosyjskiego płytkiego morza. Zakłada natomiast odejście od ustalonej w 2009 roku praktyki ograniczania dostępu do nowych badań i nowego wydobycia na szelfie wyłącznie do państwowych Gazpromu i Rosnieftu. W coraz większym zakresie mają zacząć być tam dopuszczane rosyjskie firmy prywatne.
Rolę koordynatora programu spełnia Igor Sieczyn – wicepremier odpowiedzialny za sektor surowców energetycznych, postać numer dwa drużyny Putina, uważany za twardego człowieka tej ekipy, kagiebista, weteran radzieckich wojen w Angoli i Mozambiku. Ma doprowadzić do tego, aby w 2030 roku z szelfu wydobywano 40 – 80 milionów ton ropy i 190 – 210 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Byłoby to odpowiednio 8 – 16 proc. obecnego rosyjskiego wydobycia ropy i 32 – 35 proc. gazu.
Rosjanie szacują, że największe zasoby surowców znajdują się pod dnem mórz: Barentsa, Karskiego i Ochockiego – a więc u zachodniosyberyjskich i dalekowschodnich wybrzeży kraju. Bardzo wysoko oceniają też złoża na szelfie Morza Kaspijskiego – jednak status prawny tego ostatniego nie jest jasny (bezodpływowe Morze Kaspijskie jest w zasadzie jeziorem). Rozpoznane dotąd zasoby na szelfach wschodniosyberyjskich są znacznie mniejsze, ale też obszary te są mniej zbadane.