Tzw. pozwolenia na budowę sztucznych wysp (PSZW), pierwsze zielone światło do budowy morskich farm wiatrowych, otrzymały PGE (trzy) i Kulczyk Investments (jedno). Ta ostatnia spółka dostała też jedną decyzję odmowną. Do ministerstwa wpłynęło 59 wniosków. W ciągu najbliższych dni decyzje powinny otrzymać Orlen i belgijska Deme – wynika z informacji „Rz". Jakie?

Na stronach resortu opublikowano na razie 41 wniosków. Może się okazać, że pozostałe będą tzw. kolizyjnymi, tzn. dwóch inwestorów ubiegać się będzie o tę samą lokalizację. Wtedy potrzebne jest postępowanie rozstrzygające (nie znaczy to jednak, że 41 wniosków opublikowanych otrzyma zgodę na budowę – im mogą przeszkodzić np. morskie złoża gazu łupkowego, o czym „Rz" informowała kilka tygodni temu). Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, odpowiedzialne za wydawanie PSZW na podstawie ustawy o obszarach morskich, nie bardzo wie, jak ją interpretować. Z pisma wynika, że kryteria (w sumie sześć), na podstawie których mają rozstrzygać sporne lokalizacje, są niejasne dla samych urzędników. „Organ administracji nie dysponuje wytycznymi ani interpretacją przepisów ustawy, w związku z czym nie może udostępnić informacji dotyczącej rozumienia kryteriów" – czytamy. W odpowiedzi dla „Rz" rzecznik resortu Mikołaj Karpiński dodał do tego, że „istotne jest zachowanie zasad konkurencyjności oraz równego traktowania podmiotów i według tych zasad prowadzone jest postępowanie". Zapewnił, że każdy wniosek traktowany jest indywidualnie. Ale jak np. ocenić wkład projektów w realizację unijnych i krajowych polityk sektorowych (jedno z kryteriów)?

Zdaniem Macieja Stryjeckiego, prezesa Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej, w przypadku lokalizacji kolizyjnych ocena przy tych zapisach jest trudna. A inwestorzy, zwłaszcza zagraniczni, są zaniepokojeni.

Wartość projektów złożonych w ministerstwie przekracza w sumie 400 mld zł, realną szansę realizacji ma ok. 20 proc. Ich powodzenie to również szansa dla polskich stoczni. Jak wynika z naszych informacji, np. Deme w przypadku decyzji negatywnych może zrezygnować z produkcji elementów do wiatraków w Polsce.

Warto dodać, że 70 mln euro warta ma być inwestycja polsko-niemiecka w stoczni Gryfia w Szczecinie, gdzie w nowej fabryce, której budowa ma się zakończyć w 2014 r., będą produkowane od 2015 r. elementy dla morskich elektrowni wiatrowych. To jeden z większych projektów realizowanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu. Partnerami są niemiecki Bilfinger Berger (przychody w 2011 r. 8,5 mld euro) i gdyńska Stocznia Crist. Czy działania ministerstwa mogą pokrzyżować zamiary stoczniowo-wiatrowego przemysłu, którego roczne zarobki w Polsce, zakładając rozwój farm, szacuje się na ok. 3 mld zł? – My jako firma jesteśmy zainteresowani rozwojem tego biznesu i na pewno nie zrezygnujemy pierwsi – zapewnił  „Rz" Zdzisław Bahyrycz ze stoczni Crist, która w Gdyni buduje już statki do stawiania na morzu części farm wiatrowych.