Epicentrum kryzysu zadłużenia w Europie może już wkrótce stracić zasilanie. Wszystko z powodu niezapłaconych rachunków. Jeśli Grekom nie uda się ich uregulować, to już wkrótce ich miasta mogą zapaść się w ciemnościach.
Nowy problem Grecji to kondycja ich spółek energetycznych. Największa z nich, Public Power Corp, jest już niemal kompletnie bez gotówki, co grozi jej bankructwem. Chcąc przeciwdziałać zagrożeniu władze kraju przygotowują się do dokapitalizowania sektora. Spekuluje się, że wartość pakietu ratunkowego wyniesie 300 mln euro. Pieniądze pozwolą Grekom uregulować zaległości w fakturach wystawionych przez takie spółki jak rosyjski Gazprom, turecki Botas czy włoski ENI.
Zaległe rachunki są jednak zaledwie jednym z pierwszych zmartwień Aten. Przyszłość branży także nie wygląda różowo. Po obecnych doświadczeniach niemal pewne jest, że dostawcy będą domagali się lepszego zabezpieczenia płatności, a to zwiększy koszt ich usług.
- Zagrożenie blackoutem jest całkowicie realne – tłumaczy Olivier Jakob, dyrektor zarządzający w specjalizującej się w branży energetycznej spółce konsultingowej Petromatrix. – Teraz Greków czekają wyższe rachunki za prąd ponieważ dostawcy surowców będą chcieli się lepiej zabezpieczyć na przyszłość. Jeśli jednak nie będą w stanie zapłacić rachunków to jest to duży problem – tłumaczy.