Nie trzeba być zaangażowanym w ochronę klimatu, żeby zrozumieć pożytki płynące z energii odnawialnej. O ile Unia Europejska bywa osamotniona w światowym procesie klimatycznym, w dziedzinie odnawialnych źrodeł energii jest w dobrym, światowym towarzystwie – wraz z Chinami i USA, Indiami i Brazylią, żeby wymienić tylko kilka najważniejszych państw.
Ci, którzy stoją z boku, rezygnują z nowego motoru wzrostu gospodarczego. Dlatego stworzenie stabilnych ram prawnych dla tego sektora w postaci nowej ustawy o odnawialnych zródłach energii będzie jednym z ważniejszych wydarzeń w polskiej polityce gospodarczej tego roku.
Międzynarodowej Agencji Energetyki (IEA) domaga się od wszystkich krajach uprzemysłowionych „jasnego sygnału, że sektor energetyczny musi się przekształcać". Agencja w jednym ze swych raportów przestrzega sceptyków, że Chiny, inwestujące z ogromnym rozmachem w odnawialne źródła energii, nie pozostawiają światu uprzemysłowionemu innego wyboru, niż pójście tą samą drogą.
Biomasa, o której mniej się mówi niż np. o energii wiatrowej czy słonecznej, jest najpopularniejszą i największą częścią OZE (ok. trzy czwarte). Oczywiście przeważają w tym tradycyjne, nieprzemysłowe formy wykorzystania drewna, roślin czy odpadów. Urok biomasy polega na tym, że może ona być wykorzystywana w sposób rozproszony nie tylko w krajach rozwijających się, lecz także rozwiniętych. Ale jej przyszłość to także energetyka przemysłowa.
20 proc. elektryczności i ciepła zużywanych przez ludzkość może w roku 2050 pochodzić właśnie ze spalania biomasy. Żeby osiągnąć taką skalę, trzeba inwestować nie tylko w energetykę na niej opartą, ale i w produkcję samej biomasy.