Spółki energetyczne powszechnie uznawane są za te, które nie przynoszą zbyt wielkich zysków ze wzrostu cen akcji, ale za to systematycznie płacą niezłe dywidendy. Z tego powodu uznawane są za spółki defensywne, czyli dobre na niepewne czasy. Także na akcjach notowanych na warszawskiej giełdzie firm energetycznych trudno było zarobić długoterminowym inwestorom. Ba, część z nich niemal od debiutu notowana jest poniżej ceny emisyjnej. Za to na dywidendę, i to sowitą, można było liczyć. Dbał o to główny akcjonariusz, czyli Skarb Państwa, a skwapliwie korzystali z tego inwestorzy finansowi, w tym mające zapewnić nam przyszłe emerytury otwarte fundusze emerytalne.
Czas tłustych dywidend od firm energetycznych może się jednak skończyć. Przed każdą z notowanych na warszawskim parkiecie firm stoją olbrzymie wyzwania w postaci potężnych inwestycji, które w większości będą finansowane długiem.
Dziś zadłużenie firm z sektora nie jest jeszcze wysokie, ale wraz z postępem inwestycji będzie rosło. Analitycy mają nadzieję, że nie przekroczy ono bezpiecznego poziomu, czyli trzykrotności zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację. Problem w tym, że na EBITDA wpływ może mieć spowolnienie gospodarcze. Pogodzenie długu z dywidendą może być więc kłopotliwe lub nawet niemożliwe.
Patrząc na sektor, warto zwrócić uwagę na trójgłos, jaki rozlegnie się w drugiej połowie października. Krzysztof Kilian, szef PGE, dał sygnał, że Polska powinna albo wybrać budowę elektrowni atomowej, albo inwestycje w gaz łupkowy. Mikołaj Budzanowski, minister skarbu zasugerował, że możemy zrezygnować z elektrowni atomowej. Niektórzy zauważyli, że w prezentacji dotyczącej inwestycji przygotowanej na potrzeby tzw. drugiego exposé premiera nie było słowa o takiej elektrowni. Trzecim głosem była wypowiedź premiera Donalda Tuska, z której wynikało, że rząd interesuje i elektrownia atomowa, i gaz z łupków. Tym samym w ciągu 24 godzin dyskusja teoretycznie wróciła do punktu wyjścia.
Powrót jest jednak moim zdaniem pozorny. Sądzę bowiem, że szef PGE dał wyraźny znak, że kierowana przez niego spółka może nie podołać – nawet jako uczestnik konsorcjów – finansowaniu jednoczesnych inwestycji i w atomówkę, i w łupki. Uważne śledzenie dalszej dyskusji o tym, kto i w co będzie inwestował, może być istotną wskazówką dotyczącą przyszłego kursu akcji PGE.