Potwierdziły się wczorajsze informacje „Rz" mówiące o tym, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo podpisało aneks do długoterminowego kontraktu na dostawy gazu do Polski, który zawarto we wrześniu 1996 r. z rosyjskim Gazprom Exportem. Na jego mocy zmieniła się formuła cenowa importowanego surowca.
W efekcie PGNiG będzie płaciło za błękitne paliwo nie tylko w oparciu o notowania produktów ropopochodnych, ale i bieżące notowania gazu na rynkach zachodnioeuropejskich. W jakich proporcjach oba czynniki będą brane pod uwagę przy ustalaniu ostatecznej ceny, tego nie ujawniono.
Tańszy import
PGNiG nie ujawnia, o ile dokładnie mniej zapłacimy za import z Rosji. – Uzyskana obniżka stawia nas na równi z innymi firmami europejskimi kupującymi gaz od Gazpromu. Jest większa niż 10 proc. – podaje jedynie Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG. Z kolei minister skarbu Mikołaj Budzanowski ujawnił, że obniżka jest nieco wyższa niż 15 proc.
Zdaniem Budzanowskiego do tej pory cena gazu znacząco przekraczała 550 dol. za 1 tys. m sześc. To mogłoby oznaczać spadek bieżącej ceny do ok. 467,5 dol. We wrześniu unijny komisarz ds. energetyki Guenter Oettinger na konferencji w Wilnie również informował, że Polska sprowadza surowiec po 550 dol., wobec 452 dol., jakie płacą Niemcy.
Kontrakt z Gazpromem obejmuje dostawy błękitnego paliwa do 2022 r., w ilości do 10,2 mld m sześc. rocznie. Dla porównania – w ubiegłym roku Polska zużyła go 14,4 mld m sześc. Z tego wolumenu aż 9,34 mld sprowadziliśmy z Rosji. To oznacza, że PGNiG zapłaciło Gazpromowi ok. 15 mld zł. Według Budzanowskiego teraz koszty zakupu spadną o ok. 3 mld zł rocznie.