Administracja Baracka Obamy chce wspierać budowę gigantycznych morskich farm wiatrowych. Właśnie przeznaczyła 28 milionów dolarów na siedem projektów uzyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. W ciągu najbliższych 7 lat Departament Energetyki przeznaczy na ten cel 168 milionów dolarów.
Część rządowych grantów wesprze prywatne projekty budowy pierwszych w USA morskich farm wiatrowych. Obecnie w zaawansowanej fazie znajduje się dziewięć takich instalacji, a kolejnych 24 – w fazie początkowej. Komercyjna produkcja prądu w siedmiu wybranych miejscach ma ruszyć około 2017 roku. Dotacje z budżetu federalnego na każdy z projektów wyniosą około 4 milionow dolarów, które mają pomóc w sfinalizowaniu fazy projektowej oraz procesu uzyskiwania zezwoleń. Przyspieszeniu mają ulec także procedury dzierżawienia federalnych wód przybrzeżnych pod budowę farm wiatrowych.
Farmy mają powstawać daleko od brzegów. Na przykład projekt przygotowywany przez Dominion Virginia Power ma zostać zrealizowany na federalnych wodach około 30 kilometrów na wschód od Virginia Beach w stanie Wirginia. Na te inwestycje zgodzili się nawet ekolodzy, z którymi rząd uzgodnił zasady ochrony wieloryba północnoatlantyckiego. Firmy eksploatujące przyszłe turbiny zgodziły się na obniżenie poziomu hałasu wiatrów w okresie migracji tych wodnych ssaków.
- Stany Zjednoczone posiadają gigantyczne i nienaruszone źródła energii odnawialnej – uważa sekretarz energetyki Steven Chu. Ocenił potencjał amerykańskich wód przybrzeżnych na 4000 gigawatów energii elektrycznej. to czterokrotnie więcej od obecnego zapotrzebowania na energię. Strategia energetyczna administracji Baracka Obamy zakłada, że do 2035 roku aż 80 procent energii elektrycznej w USA będzie uzyskiwana ze źródeł odnawialnych. Pierwsze farmy wiatrowe mają powstać w stanach Teksas, New Jersey, Oregon, Ohio, Wirginia i Maine. Do stref „energii wiatrowej" sekretarz spraw wewnętrznych Ken Salazar zaliczył także wybrzeża stanów Delaware i Maryland.
Krytycy polityki energetycznej Obamy uważają, że sektor energii odnawialnej powinien radzić sobie sam, bez rządowej pomocy. Kwestionują również rentowność inwestycji, bo zbudowanie turbiny wiatrowej jest wciąż bardzo drogie i być może nigdy nie okaże się opłacalne wobec wysokich kosztów budowy turbin wiatrowych i konkurencji w postaci taniego gazu łupkowego. Krytykują także zachwianie proporcji bo administracja koncentruje się na wspieraniu energii pozyskiwanej z wiatru, podczas gdy np. inwestycje w wydobycie gazu pozostawione są same sobie. Przypominają też, że to właśnie na rynku gazu ziemnego utrzymuje się obecnie boom, a tani gaz łupkowy obniża nie tylko rachunki Amerykanów, ale także sprawia, że wiele elektrowni przechodzi z węgla kamiennego właśnie na to źródło energii.