Nikołaj Tokariow, prezes Transneft, przyznał, że koncern dostał w tym tygodniu pismo z unijnego komitetu ds. energetyki. Komitet chce do 22 grudnia poznać program inwestycyjny koncernu.

- Komisję niepokoi bezpieczeństwo dostaw surowców energetycznych do Europy w związku z wprowadzeniem nowych tras przesyłu - wyjaśnił Tokariow. I dodał, że jako firma państwowa zobowiązana jest skonsultować dalsze działania z władzami. Taki obowiązek nałożył na rosyjskie koncerny państwowe wrześniowy dekret prezydenta Rosji.

Pojawił się po tym, jak Komisja Europejska wszczęła postępowanie przeciwko Gazpromowi o naruszenie unijnego prawa antymonopolowego. Teraz państwowe firmy muszą dostać zgodę Kremla na przekazanie Komisji jakichkolwiek dokumentów. - Ta sprawa musi być uzgodniona w odpowiednimi resortami. Jesteśmy zdania, że chodzi o przeprowadzenie konsultacji z Komisją Europejską, a nie o tłumaczenie się przed Brukselą - zapowiedział wicepremier Arkadij Dworkowicz.

O co chodzi Brukseli? O dwie nowe trasy przesyły ropy - BTS-2 (Bałtycki System Przesyłowy) i WSTO-2 (gazociąg Wschodnia Syberia - Pacyfik). Po uruchomieniu BTS-2 o mocy 30 mln t rocznie, spadł przesył ropociągiem Przyjaźń do Niemiec, Polski i Czech. Część ropy Rosja zaczęła przesyłać przez terminal naftowy w swoim porcie pod St. Petersburgiem (Ust Ługa). Z braku surowca pracę przerwały trzy rafinerie w Czechach i w Niemczech.

Z kolei 25 grudnia ruszy rurociąg WSTO-2, który podwoi dostawy do portu Kuzmino. - Dla europejskiej administracji powiększenie WSTO jest bolesne od ostatnich dwóch-trzech lat - przyznał Michaił Barkow, wiceprezes Transneft. Dodał, że program inwestycyjny koncernu został opublikowany na stronie i jest ogólnie dostępny.