Akcje koncernu Mechel tąpnęły we wtorek na giełdzie w Moskwie o 40 proc. Dzień wcześniej zniżkowały na giełdzie nowojorskiej o 30 proc. To reakcja inwestorów na uwagę Aleksieja Uliukajewa, rosyjskiego ministra gospodarki, że bankructwo może być jedynym wyjściem dla tej spółki, a rząd powinien je zaakceptować.
Mechel miał w ostatnich miesiącach poważne problemy ze zdobyciem refinansowania swoich długów. Zachodnie banki nie chciały udzielać mu kredytów, bojąc się, że spółka może zostać dotknięta sankcjami. Pogarszająca się koniunktura na rosyjskim rynku finansowym sprawiła, że krajowe banki były mniej skłonne pożyczać Mechelowi. Znalezienia dostępu do finansowania nie ułatwiało to, że w 2013 r. poniósł rekordową stratę sięgającą 2,9 mld dol. Prognozy analityków mówią, że spółka straci w tym roku 591 mln dol. Od początku roku kurs jej akcji w Moskwie zniżkował o ponad 60 proc. Spółka ma do spłacenia 8,7 mld dol. długu przez najbliższe siedem lat. Większość tego zadłużenia została jednak zaciągnięta w rosyjskich bankach.
- Prawdopodobieństwo bankructwa Mechela teraz bardzo mocno wzrosło i wygląda na to, że rząd oraz banki przygotowują się na taki scenariusz. Jeśli Mechel nie porozumie się z bankami, procedura bankructwa może się zacząć już w przyszłym roku – twierdzi Oleg Pietropawłowskij, strateg z firmy BCS Financial Group.
Spółka ma jeszcze szansę na układ z wierzycielami. Andriej Kostin, prezes banku VTB, zaproponował, że dług Mechela może zostać zamieniony na jego akcje. Jak dotąd koncern węglowy nie przyjął tej propozycji.
Odpływ kapitału z Rosji sięgnął w pierwszym półroczu 74,5 mld dol. netto, przez cały 2013 rok sięgnął on 59,7 mld dol. netto. Bank Rosji spodziewa się, że do końca 2014 r. odpływ ten powiększy się jeszcze o 20 mld dol. Niezależne szacunki mówią jednak, że będzie on znacząco większy.