Cenowy rajd w dół zaczął się kilka tygodni temu. Tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy ropa naftowa Brent staniała niemal o jedną czwartą. Od końca czerwca kurs zapikował z poziomu 115 do 88 dol. za baryłkę.
W poniedziałek ropa zaliczyła kolejny spadek. W ciągu dnia jej wartość topniała o prawie 1,8 proc. Cena baryłki osiągnęła poziom niewidziany od grudnia 2010 r., zaskakując analityków, którzy sądzili, że przebicie ceny 86 dol. do końca tego roku wydaje się mało realne. Dziś wiele wskazuje na to, że granica ta może zostać przekroczona w ciągu najbliższych dni. Amerykańska ropa WTI już kosztuje poniżej 85 dol. za baryłkę.
– To jest wielka wyprzedaż. Nie ma w tej chwili czynników, które by umożliwiły wzrost cen surowca. Azja została zalana ropą. Jest coraz więcej oznak świadczących o tym, że państwa OPEC nie współpracowały w kwestii podaży surowca – mówi Thina Saltvedt, analityk Nordea Markets.
Ostatnie spadki cen ropy to reakcja na informację, że Irak będzie sprzedawać swoją lekką ropę Basrah do Azji z największym dyskontem od stycznia 2009 r. Wcześniej o obniżce cen ropy eksportowanej do Azji zdecydowały Arabia Saudyjska i Iran.
Tak mocna przecena to cios w kraje, których budżet opiera się na produkcji ropy. Uderza to m.in. w Rosję i Wenezuelę. Ten drugi kraj może mieć poważny kłopot, bo jak oceniają analitycy Deutsche Banku, bezpieczny dla gospodarki Wenezueli poziom cen ropy to około 121 dol. za baryłkę. Nic dziwnego, że Caracas wezwało już kraje członkowskie OPEC do zwołania nadzwyczajnego zebrania w celu zmierzenia się z problemem taniejącej ropy.