Eurostat podał dane o rynku prądu dla gospodarstw domowych w drugiej połowie minionej roku. Średnia cena za 100 kWh wyniosła dla całej wspólnoty 20,8 euro, co oznacza wzrost o 2,9 proc. rok do roku. W cenie 32 proc. stanowiły podatki i inne opłaty. W strefie euro było drożej - 22,1 euro.

Najmniej za prąd płacą Bułgarzy - 9 euro, za nimi Węgrzy - 11,5 euro. Po 12,5 euro elektryczność kupują Rumuni.

Polacy płacili 14,1 euro, a 22 proc. tej ceny stanowiły podatki i opłaty. Cena prądu w ciągu roku spadła dla polskich rodzin o 2,6 proc. To niewielka obniżka w porównaniu z np. Maltą (-26,2 proc. i cena 12,5 euro) czy Czechami (-10,2 proc. i 12,7 euro). Tańszy prąd był też w republikach nadbałtyckich (13-13,3 euro) i spadki cen były tu wyższe - od 5,2 proc. na Litwie do 3,1 proc. w Estonii.

Na drugim biegunie znajdują się bogate kraje zachodu, gdzie ceny są ponad dwukrotnie wyższe niż w Polsce, ale i ludzie zarabiają kilka razy więcej niż u nas. Najdrożej jest w Danii - 30,4 euro i aż 57 proc. ceny stanowią podatki. W Niemczech jest to 29,7 euro, a tym 52 proc. to podatki. W Irlandii - 25,4 proc., ale podatki to tylko 18 proc. ceny. Największe podwyżki elektryczności były we Francji (10,2 proc.), Irlandii (5,4 proc.) i Grecji (5,2 proc.). Eurostat podaje też ceny prądu dla krajów spoza Unii. Tu najtaniej jest w Kosowie (5,9 euro) i Serbii (6 euro). Zaskakująco drogo płacą Islandczycy (11 euro, +2,6 proc.) biorąc pod uwagę, że szczycą się najtańszą energią ze źródeł geotermalnych i wody.