Wracający z wakacji w końcu sierpnia zapłacą za paliwo mniej, niż kiedy na nie wyjeżdżali. I mniej niż ci, którzy pojechali na urlop w czerwcu i lipcu.
Najbardziej ekstremalne prognozy mówią nawet o 15 dol. za baryłkę amerykańskiej ropy WTA i 20–22 dol. za Brent. W każdym razie zarządzający funduszami inwestycyjnymi grają teraz na spadek cen.
Ceny ropy są najniższe od 2009 r., czyli od czasu, kiedy gospodarka światowa pogrążona była w recesji. Przy tym teraz popyt jest mniejszy, głównie dzięki Chinom, które po raz kolejny przeżywają spowolnienie. A Arabia Saudyjska i niemal cały OPEC nie chce zmniejszać wydobycia. Co więcej, na rynek wraca Iran, więc ropy będzie jeszcze więcej niż pompowane przez kartel ponad 31 mln baryłek dziennie.
– Ostatnie zmiany na rynku surowcowym, związane z ogólną nadpodażą, a także z danymi dotyczącymi zapasów w USA, które spowodowały spadek cen ropy poniżej 47 dol., mogą w najbliższym czasie skutkować na rynku polskim kolejnymi spadkami cen detalicznych – mówi Jakub Bogucki, analityk e-petrolu.
Jego zdaniem realne jest obniżenie do końca wakacji średniej ceny benzyny do 4,80 zł i oleju napędowego do 4,40 zł. Już dzisiaj na niektórych stacjach takie oferty nie dziwią, zwłaszcza we wschodniej Polsce.