Zawarte w piątek porozumienie zakłada, że nadzwyczajnymi podatkami obłożone zostaną ponadnormatywne zyski firm energetycznych uzyskanych w tym - i po części, przyszłym - roku. Kolejna danina obejmuje "przychody niskokosztowych producentów energii" (czyli jak się można spodziewać, firm z rynku odnawialnych źródeł energii). Ponadto uzgodniono 5-procentowe cięcia zużycia elektryczności w okresach szczytów poboru.
Póki co, upadła propozycja wprowadzenia limitu na cenę gazu, choć 15 państw UE - m.in. Francja, Włochy i Polska - usilnie nalegają na wprowadzenie takiego mechanizmu. Po drugiej stronie barykady są natomiast Niemcy. - To może zadziałać tylko wtedy, gdy odpowiemy na pytanie, co się wydarzy, jeśli do Europy nie dotrze wystarczająca ilość tego surowca. Jedyna odpowiedź, jaką słyszę, brzmi: podzielimy się wtedy. Nie sądzę, żeby było to politycznie możliwe - kwitował niemiecki minister gospodarki, Robert Habeck.
Strzyżenie w cenie
Teraz czekamy na szczegóły. Według szacunków Komisji Europejskiej, z nadzwyczajnych danin nakładanych na branżę energetyczną Europa zgromadzi w sumie kwotę rzędu 140 mln euro, która zostanie wykorzystana do wsparcia gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw, które borykają się z - wywołanymi wojennym kryzysem energetycznym - skokami cen surowców i wytwarzanej z nich energii.
Propozycja Brukseli, jaka była do tej pory w grze, to zastosowanie 33-procentowego podatku, który zapłaciłyby koncerny naftowe, gazowe, węglowe oraz rafinerie - przy nadwyżce zysku za 2022 r. przed opodatkowaniem większej niż 20 proc. średniego poziomu z lat 2019-2021.
Dodatkowe mechanizmy zostaną zastosowane wobec innych źródeł energii - jądrowych oraz odnawialnych. Tu chodziłoby o ograniczenie przychodów do poziomu 180-200 euro za MWh wytworzonej energii (dwukrotnie niższego niż obecne ceny MWh na rynkach). Bruksela zachęca też kraje członkowskie do ograniczenia zużycia energii o 10 proc. w całym rozrachunku, poza zatwierdzonym w piątek ograniczeniem zużycia energii o 5 proc. w godzinach szczytu.