Zdaniem ekspertów, zapis ten pokazuje zdecydowanie władz, by powrócić do projektu, z którego zrezygnowały w marcu 2012 r. „Skoro dany obiekt jest priorytetowy w strategii bezpieczeństwa narodowego, oznacza to z całą pewnością, że ma powstać" – stwierdził ekonomista Georgi Wułdżew.
Decyzja rządu były poprzedzona licznymi wizytami minister energetyki Temenużki Petkowej w Moskwie i oświadczenie, że elektrownię należy budować, a także wielokrotnie wyrażone przez stronę rosyjską gotowość uczestniczenia w projekcie.
Kilka miesięcy temu rząd zamówił w Bułgarskiej Akademii Nauk ocenę perspektyw i rentowności inwestycji. Według analizy, której fragmenty udostępniono opinii publicznej w listopadzie, projekt jest perspektywiczny przy zachowaniu następujących warunków: gdyby jego koszt nie przekraczał 10,5 mld euro i gdyby zagwarantowano kredyt w wys. 70 proc. tej kwoty przy odsetkach nie wyższych niż 4,5 proc. rocznie.
Analiza, przy opracowaniu której uwzględniono rozwój sytuacji energetycznej na Bałkanach w następnych 30 latach, nie zostanie opublikowana w całości, gdyż zawiera poufne dane. Opiera się na założeniach, że siłownia wejdzie do eksploatacji w 2029 r. i przez ponad 15 lat będzie działać razem z istniejącą obecnie siłownią w Kozłoduju, której przedłużono termin korzystania z dwóch reaktorów.
Oficjalnie wznowienia projektu nie ogłoszono, a według nieoficjalnych informacji ma to nastąpić w drugiej połowie 2018 r. po zakończeniu bułgarskiej prezydencji UE. Jednocześnie jednak pomysł budowy drugiej elektrowni atomowej jest dość popularny wśród ludności. Badanie instytutu Gallupa z listopada wskazuje na 63-procentowe poparcie dla reanimacji pomysłu przez rząd.