Rozmowy premierów Władimira Putina i Siergieja Sidorskiego zakończyły się wczoraj w Moskwie kompletnym niepowodzeniem. W efekcie zrezygnowano nawet z wcześniej zapowiadanej konferencji prasowej. Białoruś spiera się z Rosją od wielu miesięcy. Powodem konfliktu jest wielkość dostaw rosyjskiego surowca i poziom ceł. Władze w Mińsku chcą odbierać całą zamówioną rosyjską ropę po preferencyjnych cenach (bez cła).
Tymczasem Rosjanie zapowiadają, że tylko część dostaw będzie tańsza. Chodzi o ilości wykorzystywane przez białoruskie rafinerie do produkcji paliwa na potrzeby kraju, a nie na eksport. Ale rząd Sidorskiego argumentuje, że skoro Białoruś jest w unii celnej z Kazachstanem i Rosją, to władze w Moskwie powinny respektować jej zasady.
Białoruś zdecydowała się nawet na desperacką decyzję i zamówiła ropę w Wenezueli, by ograniczyć import z Rosji. Ale według ekspertów płaci za wenezuelskie dostawy znacznie drożej niż za rosyjskie.
Konflikt rosyjsko-białoruski uważnie obserwują Polska i Niemcy. Przez Białoruś biegnie bowiem ropociąg "Przyjaźń" (tzw. północna nitka), który zaopatruje w rosyjski surowiec rafinerie w Płocku, Gdańsku i wschodnich landach niemieckich.