Minister energetyki Rosji Siergiej Szmatko stara się przekonać w Dausze przywódców Kataru do współpracy przy produkcji gazu skroplonego LNG w Arktyce. Jeśli do niej dojdzie, a są na to szanse po wypowiedziach katarskiego ministra energii, to będzie przełom we wzajemnych relacjach. Katar i Australia to główni dostawcy LNG do Azji. A to właśnie rozwój produkcji LNG – jak przyznał cytowany przez Reutersa prezes Gazpromu Aleksiej Miller – staje się priorytetem koncernu, gdy chodzi o eksport na rynki azjatyckie.
Rosyjski gigant nie ma innego wyjścia po przegraniu batalii o dostawy do Chin. Pekin odrzucił zbyt wysokie ceny (Chińczycy mieliby płacić niewiele mniej niż UE). Rosjanie od 2006 r. negocjowali wielki kontrakt, dzięki któremu mogliby słać do Chin drogą lądową 68 mld m sześc. gazu rocznie od 2015 r. Dla porównania – tyle gazu rosyjskiego Polska kupi przez siedem lat.
Brak porozumienia co do ceny sprawił, że negocjacje utknęły, i to mimo silnego politycznego lobbingu Kremla. Nawet wizyta premiera Władimira Putina w Pekinie kilka tygodni temu nie przyniosła efektu, choć w jej trakcie Rosjanie zapewniali, że porozumienie jest tuż tuż.
Gazprom ma jedną instalację skraplającą 10 mln t LNG rocznie. A planuje produkcję 60 mln t rocznie. By móc zarabiać na eksporcie do Azji, potrzebuje więc nowych instalacji. Katar – światowy lider w sprzedaży LNG – ma doświadczenie i należy do najbogatszych państw. Jawi się tu zatem jako ważny partner.
– Nasz kraj jest zainteresowany rozwojem produkcji gazu skroplonego, tak by w ciągu trzech, czterech lat stać się jednym z głównych graczy na tym rynku – mówił w Dausze Szmatko. – Dyskutujemy o możliwości zaangażowania Kataru w projekty LNG na Jamale – dodał.