- Teraz marnotrawimy masę gazu i ciepła. W blokach i komunalnych mieszkaniach nie ma podzielników, ani oddzielnych liczników pozwalających na rozliczanie każdego lokatora. Mało jest termoizolacji. Fabryki sięgają po najprostsze paliwa — gaz, mazut. A przecież mamy na Ukrainie i wielkie zasoby drewna, i torfu; rzeki, silne wiatry i źródła pozyskania biogazu — wyliczała Natasza.
Minęły trzy lata. Julia Tymoszenko, która zlikwidowała głównych gazowych pośredników, jak należący w części do Gazpromu RUE, siedzi w więzieniu. Rosjanie przestali już traktować Ukrainę ulgowo i karzą płacić sobie tyle, co krajom Unii (418 dol. w tym kwartale). Kijów nie przeprowadził modernizacji swojej energetyki, nie wzmocnił własnego wydobycie, nie postawił na energię odnawialną, termoizolację itp. Wciąż jest zależny od rosyjskiego gazu.
Dlatego próbuje ugrać obniżenie ceny. Ale w zamian nie daje tego, co chcą Rosjanie - czyli kontroli nad swoimi gazociągami tranzytowymi. Straszy więc, pomrukuje, wysyła ostrzeżenia, że się bez tego paliwa obejdzie, że znajdzie łupki, postawi na swój węgiel, kupi gaz skroplony na europejskich giełdach.
Rosjanie wiedzą, że to mowa-trawa, więc się nie spieszą. Kontrakt mają tak skonstruowany, że Kijów musi zapłacić za większość z zamówionych na ten rok 52 mld m
3
gazu. I nie ma znaczenia, ile naprawdę odbierze.