Reklama

Ślimakiem do gazoportu

Polskie spory o wyższości prądu z atomu nad tym z wiatru czy odwrotnie, przesłoniły w tym tygodniu kluczowe energetyczne wydarzenie u naszych sąsiadów

Publikacja: 10.08.2012 12:29

Ślimakiem do gazoportu

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ukraina zbuduje terminal LNG pod Odessą, kupi do niego gaz w Azerbejdżanie i dzięki temu zredukuje zależność gazową od Rosji o 25 proc. Wcześniej podobną decyzję podjęła Litwa. Terminal w Kłajpedzie zaopatrzą Norwegowie. Litwini, którzy teraz cały gaz muszą kupować w Rosji, zyskają dostawcę, co najmniej połowy potrzebnego paliwa.

Co ciekawe, z 67 terminali na świecie, aż 24 jest w Japonii. W Europie, zależnej coraz bardziej od gazu z rosyjskich rurociągów - tylko 19, z czego najwięcej w Hiszpanii (tam Gazprom jeszcze nie sięga).

W Polscy tymczasem sprawa terminalu na płynny gaz wlecze się coraz bardziej. Inwestycja w gazoport została uznana za strategiczną, ale minęło 6 lat od pierwszej rządowej decyzji, a terminalu jak nie było, tak nie ma. W tym czasie Polska podpisała kolejną umowę z Gazpromem i kupuje rosyjski gaz coraz drożej. Półtora roku temu premier Tusk wreszcie położył kamień węgielny pod budowę. I co?

Dwa dni temu na budowie protestowali pracownicy jednego z podwykonawców. Ludzie nie dostają pieniędzy za pracę na tej "priorytetowej dla bezpieczeństwa energetycznego Polski" inwestycji.

Pożar społecznego niezadowolenia został wczoraj ugaszony obietnicami zapłaty i bezpośredniego zatrudnienia ludzi podwykonawcy przez inwestora - spółkę Polskie LNG. Ale na jak długo?

Reklama
Reklama

Tymczasem LNG, czyli skroplony gaz ziemny, ma same plusy - jest paliwem emitującym najmniej zanieczyszczeń; łatwym i tańszym w transporcie, bo o 600 razy mniejszej objętości niż gaz z rurociągów; może być wykorzystywany w energetyce (np. Japonia opala elektrownie LNG dostarczanym z Alaski), kuchenkach domowych czy jako paliwo do samochodów, autobusów, lokomotyw a nawet samolotów ponad dźwiękowych.

Ma też jeszcze jedną, chyba najważniejszą cechę - może być kupowany od różnych dostawców po cenach rynkowych, a jego transport odbywa się gazowcami. Mając więc terminal, stajemy się gazowo niezależni; możemy wybierać w dostawcach.

Jeżeli jest to takie proste i oczywiste, to dlaczego wciąż w Polsce gazoportu nie ma? Gdybym była mężczyzną, to postawiłabym na teorię spiskową (to specjalność polskich mężczyzn, którzy spiski odkrywają nawet w przesolonej zupie). Zgodnie z nią, na budowie gazoportu w Świnoujściu działają rosyjscy dywersanci i sabotażyści, opóźniający tę wspaniałą inwestycję, np. przez podburzanie pracowników.

Ja jednak stawiam raczej na amatorszczyznę, która w podejściu do strategicznych inwestycji stała się polską specjalnością (patrz: autostrady, stadiony). Kłopoty z wykonawcami, płatnościami, terminami, to już niestety norma.

A że budowy gazoportu nie pilnuje UEFA, to i nie ma potrzeby się spieszyć.

Ukraina zbuduje terminal LNG pod Odessą, kupi do niego gaz w Azerbejdżanie i dzięki temu zredukuje zależność gazową od Rosji o 25 proc. Wcześniej podobną decyzję podjęła Litwa. Terminal w Kłajpedzie zaopatrzą Norwegowie. Litwini, którzy teraz cały gaz muszą kupować w Rosji, zyskają dostawcę, co najmniej połowy potrzebnego paliwa.

Co ciekawe, z 67 terminali na świecie, aż 24 jest w Japonii. W Europie, zależnej coraz bardziej od gazu z rosyjskich rurociągów - tylko 19, z czego najwięcej w Hiszpanii (tam Gazprom jeszcze nie sięga).

Reklama
Energetyka
Premier powołał na stanowisko nową prezes Urzędu Regulacji Energetyki
Energetyka
Nowy sojusz energetyczny w rządzie? Apel o zwiększenie kompetencji resortu energii
Energetyka
Bloki gazowe i magazyny energii gwarancją stabilności systemu
Energetyka
Ile będą kosztować osłony chroniące przed podwyżkami cen ciepła? Minister podaje szacunki
Energetyka
Nowoczesna energetyka potrzebuje inteligentnych sieci dystrybucyjnych
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama