Do destabilizacji sieci przesyłowych dochodzi z powodu nadmiernej ilości prądu ze źródeł odnawialnych, pochodzącego m.in. z farm wiatrowych. Dlatego też, jak informuje Bloomberg, państwa Europy Środkowej i Wschodniej chcą odłączać swoje sieci energetyczne od sieci niemieckich podczas dni, w których wiatr wieje najmocniej.
Problem z energia odnawialną, w tym pochodzącą z farm wiatrowych, polega na tym, że – w odróżnieniu od ropy czy gazu – bardzo trudno ją magazynować. Dlatego też po wytworzeniu musi zostać zużyta. W przeciwnym przypadku grozi wspomnianym przeciążeniem sieci, co w efekcie może doprowadzić do blackoutów.
Tak duża ilość energii ze źródeł odnawialnych krążąca w niemieckich sieciach, która trafia również do sieci państw sąsiednich, to efekt wprowadzenia przez rząd kanclerz Angeli Merkel nowej strategii energetycznej pod nazwą Energiewende. Zakłada ona m.in. całkowitą rezygnację z energii jądrowej do 2022 roku i rozwój odnawialnych źródeł energii. Do 2050 roku aż 80 proc. energii elektrycznej w Niemczech ma pochodzić właśnie ze źródeł odnawialnych.
Od 2007 roku Niemcy zainstalowali farmy wiatrowe, z których pochodzi ponad 8 885 MW mocy. Większość z nich znajduje się jednak na północy kraju, a pochodząca z nich energia ma trafiać do wysoko uprzemysłowionych południowych landów. Aby tak się stało, potrzeba jednak wybudować ok. 4 tys. kilometrów nowych sieci przesyłowych. W ostatnim roku udało się im ukończyć zaledwie ok. dwustu kilometrów. Ponieważ systemy energetyczne Niemiec, Polski i Czech są ze sobą połączone, nadwyżki niemieckiej energii krążą również w sieciach sąsiadów. A te nie są w stanie wytrzymać takiego przeciążenia.
Problem nasila się zwłaszcza w miesiącach zimowych. W lutym br. silne wiatry wiejące na Morzu Bałtyckim sprawiły, że prąd wyprodukowany w niemieckich farmach wiatrowych mocno zaburzył funkcjonowanie polskich sieci energetycznych, a w Czechach doprowadził do sytuacji niemal krytycznej.