Projekt Prawa i Sprawiedliwości pojawił się kilka miesięcy temu, jednak utknął w Sejmie. W ubiegłym tygodniu wrócił.
Chodzi w nim o to, by wiatraki o mocy większej niż 500 kW nie mogły stać bliżej niż 3 km od domów i lasów. I nie chodzi tylko o nowo powstające instalacje, ale też te istniejące.
Jak wyliczyło Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), w takim scenariuszu możemy praktycznie zapomnieć o istnieniu farm wiatrowych, a także może to zagrozić realizacji przez Polskę unijnego celu 15 proc. udziału energii z odnawialnych źródeł do 2020 r.
Walka z wiatrakami?
Jeden z problemów to kosztowne przeniesienie istniejących turbin. Pytanie jednak dokąd. Bo tam, gdzie dziś stoją, trudno o odległości 3 km. Druga sprawa to ich moce. Sęk w tym, że te do 500 kW to najstarsze i najmniej efektywne, zazwyczaj „drugiego obiegu", sprowadzone po wycofaniu ich za granicą. Trzeci problem to zablokowanie nowych projektów.
Obecnie w Polsce zainstalowanych jest ok. 2,3 GW mocy wiatrowej (cała moc w Polsce to ok. 38 GW – dla porównania Niemcy mają w sumie ok. 60 GW po połowie ze słońca i wiatru). Jak wyliczyły PSEW i Ernst & Young, do tej pory inwestycje w elektrownie wiatrowe przyciągnęły do Polski kapitał w wysokości 16 mld zł, podczas gdy wsparcie tych inwestycji wyniosło ok. 1,5 mld zł.