Aleksander Łukaszenko triumfalnie obwieścił, że wynegocjował w Moskwie 23 mln ton ropy dla Białorusi w przyszłym roku. Dzień później ministerstwo energetyki Rosji oficjalnie to zdementowało. Białoruś jest całkowicie uzależniona od rosyjskiego surowca. Do tego jest to najważniejsze źródło dewiz, bowiem przerabiana w białoruskich rafineriach rosyjska ropa jest poszukiwanym tanim paliwem na Zachodzie.
Tylko do Niemiec Mińsk eksportuje ponad 2 mln ton paliw. Do tego Białoruś płaci za ropę z Rosji najmniej ze wszystkich importerów. Nawet to, że cła eksportowe z paliw z rosyjskiej ropy trafiają do rosyjskiego budżetu, nie obniża dochodowości produkcji. Białorusini podpadli Rosji sprzedając na Zachód paliwa pod nazwą „rozpuszczalnik". Dlatego w IV kw. Moskwa obniżyła dostawy o 26 proc.. Rosjanie postanowili też ograniczyć sprzedaż w przyszłym roku do 18,5 mln ton rocznie; do tego w postali paliwa miałoby wrócić do Moskwy 3,3 mln ton. Mińsk proponuje zaledwie 0,7 mln ton, bo musi sprzedawać na Zachód, by zarabiać waluty. Obsługa zagranicznego zadłużenia Białorusi pochłania już ponad 5 mld dol. rocznie.