Atom będzie dla nas za drogi

Lepiej promować odnawialne źródła energii – mówi były wicepremier Waldemar Pawlak.

Publikacja: 18.02.2014 04:18

Atom będzie dla nas za drogi

Foto: Bloomberg

W ciągu dekady na bloki energetyczne i sieć przesyłową w Polsce pójdą miliardy złotych. Wszystkie wydatki są racjonalne?

Waldemar Pawlak

: Na tle USA, które mają gaz za 30 proc. naszej ceny, sytuacja Europy wygląda źle. Jesteśmy zależni od importu surowców energetycznych. Polska też wydaje dużo za granicą, bo sprowadza całą ropę i 60 proc. gazu. W tych okolicznościach inwestycje w energetykę bazującą na surowcach lokalnych, a jeszcze lepiej odnawialnych, są uzasadnione. Mniej racjonalne jest stawianie na energetykę atomową. Mamy niepokojące sygnały z rynku brytyjskiego. By wybudować tam siłownię jądrową o mocy 3,2 tys. MW, a więc podobnej do planowanej w Polsce, rząd brytyjski zadeklarował utrzymanie stałej ceny energii na poziomie 92,5 funta przez 35 lat. Gdyby u nas koszt 1 MW miał zostać wywindowany do 500 zł, czyli trzykrotnie wyżej niż dziś, byłoby to przedsięwzięcie za drogie. Lepiej promować rozwiązania odnawialne i tworzyć mechanizmy umożliwiające produkcję prądu w miejscu zużycia.

Czyli powinniśmy podążać ścieżką wytyczoną przez Niemcy?

Warto to wziąć pod uwagę. Nieporozumieniem jest argument, że powinniśmy ograniczać subwencje dla odnawialnych źródeł, bo tak robią nasi zachodni sąsiedzi. Oni mają dziś dwa razy tyle mocy wytwórczych OZE, co cały system energetyczny Polski. Mają ok. 30 tys. MW mocy energii z wiatru i tyle samo ze słońca. Dlatego tam jest możliwe spowolnienie rozwoju tego rynku. My jesteśmy dopiero na początku drogi z 3 tys. MW z farm wiatrowych i poniżej 10 MW z fotowoltaiki. Dlatego blokowanie inwestycji w odnawialne źródła energii (OZE) skazuje nas na import drogich paliw.

Ale to PSL jako partner koalicji rządzącej dało zgodę na atom w Polsce.

Początkowe decyzje zapadały jeszcze przed wydarzeniami w Fukushimie i deklaracją Niemiec o wycofaniu się z energetyki nuklearnej. Do przemyślenia sensowności przedsięwzięcia skłania też przykład brytyjski. U nas koszty takiej inwestycji byłyby trudne do zaakceptowania, bo oznaczałyby wzrost rachunków za prąd i jego przesył o ok. 60 proc. A przecież taniej niż Brytyjczycy nie zbudujemy elektrowni nuklearnej.

Tyle że zielona energia to też wyższe wydatki. W 2013 r. z tytułu ekologicznych inwestycji płaciliśmy dodatkowo 25 zł za każdą 1 MWh.

Gdybyśmy spojrzeli z punktu widzenia klienta końcowego, a nie systemu energetycznego, to dużo taniej byłoby produkować energię lokalnie i tylko na własny użytek. Uniknęlibyśmy obciążania sieci przesyłowej i subwencje stałyby się zbędne. Przyczyniłoby się to do pobudzenia lokalnego rynku pracy. Przykładem może być elektrownia fotowoltaiczna w Wierzchosławicach zbudowana przez firmę z sąsiedniej gminy Żabno. Koszt instalacji o mocy 1 MW produkującej 100 MWh rocznie sięgał kilka lat temu 6,5 mln zł. Podobna inwestycja mogłaby się zwrócić w 10 lat lub krócej, bo ceny paneli spadły.

W programie Prosument, który ma dawać wsparcie dla takich małych mikroinstalacji, poziom bezzwrotnego dofinansowania wyznaczono na 10–20 proc. Czy takie dotacje będą wystarczającą zachętą, byśmy masowo wzięli się za produkcję prądu i ciepła w przydomowych ogródkach?

To za niski poziom startowy. Przy solarach początkowe wsparcie wynosiło 60 proc. To wywołało  boom na budowę przydomowych instalacji, a Polska stała się jednym z głównych producentów kolektorów. Podobnie było  na rynku pomp ciepła.

Ustawa o OZE rodzi się w bólach. Jak ocenia pan proponowane tam rozwiązania?

Mechanizm aukcyjny jest ciekawy. Tyle że Holandia, gdzie takie rozwiązania są, chce je zmienić. Dlatego próba imitowania innych może zakończyć się tym, że znów będziemy w ogonie. Alternatywą byłoby udoskonalenie obecnie działającego systemu opartego na zielonych certyfikatach. Środowisko się na to zgadzało, niestety politycy uznali to za lobbing. Jednak dziś najważniejsze jest to, żeby tę ustawę w końcu uchwalić. Widoczne jest wręcz błagalne oczekiwanie dużych firm na stworzenie ram prawnych. Ich decydenci mówią, że bez względu jakie rozwiązania wejdą w życie, i tak będą lepsze niż obecna niepewność.

Zdążymy ją wdrożyć, nim dosięgną nas unijne kary za niewdrożenie dyrektywy o OZE?

Jeśli postawimy na OZE, to możemy zdążyć. Ale jak będziemy czekać 15 lat na elektrownie atomowe, to może być problem.

Unijne cele klimatyczne są dla Polski realne czy zbyt ambitne?

Już kilka lat temu z ministrem Korolcem zajęliśmy stanowisko w tej kwestii, którego się konsekwentnie trzymamy. Możemy przyjmować ambitne cele klimatyczne pod warunkiem, że wszystkie kraje to zaakceptują. Europa powinna zrozumieć, że bez globalnego porozumienia   lokalne polityki będą nieskuteczne i zabijają konkurencyjność. Dziś zasadne byłoby promowanie efektywności energetycznej, a nie ślepe podążanie za wyznaczonymi celami.

Gdzie w tym wszystkim miejsce na gaz z łupków?

Jeśli się okaże, że jest go dużo, zmniejszy się nasza zależność w imporcie paliw i poprawią wskaźniki poziomu emisyjności. Dzięki łupkom USA wygrywają. Dziś największe firmy chemiczne rozważają, czy ze względu na niskie ceny energii i związaną z tym przewagę konkurencyjną nie przenieść tam swojej produkcji.

Czy Polsce grozi odpływ wysokoenergetycznego przemysłu?

Jeśli regulacja będzie się tak „muliła" jak dotąd, będziemy mieli taki problem. Wydawać by się mogło, że stworzenie ram prawnych dla gazu z łupków jest zajęciem najmniej kosztownym i długotrwałym. Tymczasem minęło już kilka lat i końca nie widać.

Energetyka
Rosnące ceny energii zostaną przerzucone na spółki energetyczne? Jest zapowiedź
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Energetyka
Więcej gazu w transformacji
Energetyka
Pierwszy na świecie podatek od emisji CO2 w rolnictwie zatwierdzony. Ile wyniesie?
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Energetyka
Bez OZE ani rusz