Według danych rosyjskiego giganta obecność Gazpromu w Europie i Turcji zwiększyła się do 30,07 proc. w minionym roku. To absolutny rekord w historii koncernu. Do tej pory największy udział Gazpromu w europejskim gazie odnotowano w 2011 r. – 27 proc. Dwa lata temu udział ten spadł do 26 proc.
Żarłoczni Włosi, oszczędni Turcy
Całe ubiegłoroczne zapotrzebowanie Europy na gaz wyniosło 541 mld m sześc., co oznacza spadek o jeden procent. W sumie import gazu w Europie spadł o 0,6 proc. do 253 mld m sześc., a własne wydobycie było niższe o 1,4 proc. i wyniosło 288,1 mld m sześc. Wszystko to sprzyjało wzrostowi pozycji Gazpromu jako głównego dostawcy gazu ziemnego. Koncern zwiększył swoją sprzedaż o 16,3 proc. do 161,5 mld m sześc.
Komu to zawdzięcza? Głównie Europie Zachodniej, gdzie popyt zwiększył się o 20 proc. Natomiast Europa Środkowa kupiła o 4,4 proc. więcej. Z poszczególnych krajów zakupy zwiększyli przede wszystkim Włosi (o prawie 70 proc. do 25,7 mld m sześc.). Choć nikt tego głośno nie mówi, koncern Eni, jako główny partner Gazpromu przy budowie Gazociągu Południowego i innych mniejszych projektów, musiał dostać wyjątkowo zachęcające zniżki w cenie.
Rosjanie priorytetowo traktują też swój nowy i rosnący rynek, którym są Wyspy Brytyjskie (tu zakupy wzrosły o 54 proc.). A mają być jeszcze wyższe za kilka lat, kiedy do Wysp dotrze specjalna nitka South Stream przez Holandię. Nie zawiedli też wypróbowani przez lata partnerzy biznesowi – niemieckie koncerny energetyczne zwiększyły zakupy o 21 proc. Co ciekawe zwiększone zakupy gazu na zachodzie Europy zaczęły się latem i do końca roku rosły, pomimo łagodnego początku zimy.
Rosjanie zaczynają natomiast tracić dotychczasowego trzeciego największego klienta – Turcję. Ankara zmniejszyła zakupy w Gazpromie o 1,5 proc., a zwiększyła o ponad 12 proc. u największego na tym rynku konkurenta Rosjan – w Iranie.