Reforma ma przede wszystkim zagwarantować maksymalizację wydobycia pozostałych jeszcze na Morzu Północnym zasobów ropy i gazu, ale również zlikwidować pewne luki prawne wykorzystywane przez spółki do unikania płacenia podatków.
Według różnych szacunków, pod dnem brytyjskiej strefy Morza Północnego wciąż może znajdować się od kilkunastu do nawet 24 mld baryłek ekwiwalentu ropy naftowej. W większości są to jednak złoża stosunkowo niewielkie, a przy tym trudne w eksploatacji ze względu na głębokość zalegania, a co za tym idzie wysoką temperaturę i ciśnienie złożowe.
W obecnych ramach prawnych eksploatacja tych złóż staje się mało opłacalna, co zniechęca największych graczy do inwestowania w prace poszukiwawcze. Od kilku lat brytyjski rząd wprowadza szereg ulg podatkowych dla firm zainteresowanych inwestowaniem na szelfie Morza Północnego. Zaowocowało to rekordowymi nakładami inwestycyjnymi (około 13 mld funtów w zeszłym roku), ale nie przełożyło się to póki co na znaczący wzrost odkryć nowych złóż.
Dlatego rząd postanowił poddać reżim podatkowy dla sektora naftowego gruntownemu przeglądowi. Pierwsze zapowiedzi pojawiły się w tegorocznym wystąpieniu budżetowym ministra finansów George'a Osborne'a. Zapowiedział on m.in. wprowadzenie nowej ulgi dla tzw. złóż HP/HT (High Pressure/High Temperature – o wysokim ciśnieniu i temperaturze). Po raz pierwszy tego typu ulga skonstruowana byłaby jako procentowy udział całkowitych nakładów inwestycyjnych, a nie jak dotychczas - przychodów ze złoża. Oznacza to, że do podstawy wyliczenia ulgi wliczać się będą zarówno prace poszukiwawcze, jak i rozpoznawcze na złożu.
W praktyce oznacza to, że z każdego 1 mld funtów przeznaczonego na poszukiwania i wydobycie spółki będą mogły odzyskać przynajmniej 200 mln funtów. Według rządu tylko ten mechanizm ma przynieść dalszych 6 mld funtów nakładów inwestycyjnych, czyli niemal połowę obecnego poziomu rocznych inwestycji.