Rosyjski koncern przykręcił o jedną czwartą kurek z gazem dla Polski. Mniej surowca w stosunku do składanych przez PGNiG zamówień dostajemy od poniedziałku.
– Dostawy zmniejszono w ramach obowiązującego kontraktu jamalskiego na połączeniach międzysystemowych w Drozdowiczach (Ukraina) oraz Kondratkach i Wysokoje (Białoruś) – podaje PGNiG. W spółce nie wiedzą, dlaczego Gazprom zmniejszył ilość przesyłanego surowca. – Trwa wyjaśnianie przyczyn, w szczególności tego, czy mają one charakter techniczny czy handlowy – mówi rzeczniczka PGNiG Dorota Gajewska.
Eksperci oceniają, że ograniczenie dostaw rosyjskiego gazu przez Polskę to celowe działanie, rodzaj kary za pomoc Ukrainie. Ukraina, odcięta od rosyjskich dostaw, odbiera za pomocą tzw. rewersów gaz z kierunku zachodniego – przez Polskę i Słowację.
Za dostawami przez Polskę na Ukrainę stoi jednak nie PGNiG, lecz niemiecki RWE, a Polska jest jedynie krajem tranzytowym. – Przez Hermanowicze z Polski na Ukrainę płynie 4 mln m sześc. gazu na dobę. To mniej więcej tyle, o ile Gazprom ograniczył dostawy dla PGNiG. To ewidentny sygnał ostrzegawczy – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes tej spółki.
Według niej Rosjanie, zmniejszając dostawy, mogą czuć się bezkarni, bo działają w granicach zapisów kontraktu jamalskiego. – Rozliczenia dostaw błękitnego paliwa pomiędzy PGNiG i Gazpromem odbywają się w ujęciu kwartalnym. Z tego powodu dobowe ograniczenia importu, nawet o 25 proc., mogą być w kolejnych dniach uzupełnione – wyjaśnia Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku gazu.