◊: Mamy rosnące ceny energii. Miecz Damoklesa, który wisiał nad polską energetyką od wejścia Polski do UE, właśnie spadł. Z jednej strony wysokie ceny węgla, z drugiej rosnące ceny do uprawnień CO2, w efekcie ceny prądu szybko rosną. Co możemy zrobić w takiej sytuacji?
Ze wzrostem cen energii jest trochę przesadzona sytuacja. To jest trochę samospełniająca się przepowiednia. Wszyscy mówią, że powinno być drożej i ceny zaczynają rosnąć. Patrząc dokładnie na sytuację na rynku, nie ma istotnych zmian, które by uzasadniały duże wzrosty. Uprawnienia do emisji wzrosły, ale spora ich część jest jeszcze przydzielana nieodpłatnie. Ceny węgla na światowych giełdach rosną, ale takie paliwo kontraktuje się długoterminowo do przodu. W tej chwili w rozliczeniach używane są stare ceny.
Ale w kontraktach terminowych na przyszły rok, cena energii na rynku hurtowym jest wyższa o 60–70 proc.
Trzeba to potraktować jako testowanie rynku, jak daleko można się posunąć. Tego typu zapowiedziom nie należy się poddawać.
Prawdą jest, że ze strony resortu energii padły zapowiedzi odnośnie do ewentualnych działań osłonowych, jeżeli rzeczywiście dochodziłoby do wzrostu cen energii. Tutaj mowa o grupie gospodarstw domowych w taryfie G11 czy G12. Chodzi o ewentualne sfinansowanie podwyżek za pomocą jakiegoś rodzaju transferu, żeby nie były odczuwalne.
Megawatogodzina w Polsce jest droższa niż w Niemczech o 70 zł. Niektóre spółki starają się importować stamtąd prąd. Czy to otwiera jakąś dyskusję w sprawie zwiększenia importu energii elektrycznej z Litwy czy powrotu do remontu linii 750 kV z Chmielnickiej na Ukrainie do Rzeszowa?
To otwiera dyskusję na temat tego, co można zrobić, aby ceny nie rosły. Najważniejsze jest, żeby utrzymać je na poziomie, aby polska gospodarka nadal była konkurencyjna. Samo proste porównanie cen do innych krajów, nie do końca odzwierciedla prawdziwy stan rzeczy. Akurat w Niemczech stosowane są różnego rodzaju rekompensaty i transfery zwrotne w kierunku przemysłu, żeby energia była tańsza. Ten przykład otwiera dyskusję, jak zrekompensować wielkiemu przemysłowi wzrost cen. W tej chwili w Polsce nie są stosowane żadne instrumenty. O tym w rządzie zaczęła się dyskusja. Są przygotowywane pewne regulacje.
W innych krajach już te instrumenty są ugruntowane. Tam na skutek zastosowania takich transferów i ulg mogą się znaleźć w lepszej sytuacji. Powinniśmy zrobić to samo.
Daje to dużo do myślenia w aspekcie „Polityki energetycznej Polski do 2040 r.”. Transformacja została wyliczona na 400 mld zł, z czego 200 mld zł na energetykę jądrową. Docelowo od 6 do 9 GW. Będziemy wchodzić w atom?
Zostały przygotowane prognozy zapotrzebowania na paliwa i energię. W dokumentach, które przedstawiliśmy na konferencji, przewidujemy energetykę jądrową jako część bilansu paliwowo-energetycznego. Uważamy, że pierwszy blok elektrowni pojawi się w systemie ok. 2033 r.