Elektromobilność pod prąd

Rozbudowa infrastruktury ładowania aut elektrycznych może się nie opłacać, bo liczba takich samochodów na drogach jest zbyt mała.

Publikacja: 18.10.2018 09:14

Elektromobilność pod prąd

Foto: Rzeczpospolita

Słaby rozwój infrastruktury zasilania aut elektrycznych jest nie tylko polskim problemem, ale i całej Europy. Według stowarzyszenia europejskich producentów samochodów ACEA 76 proc. wszystkich znajdujących się w państwach Unii Europejskiej ładowarek rozlokowanych jest w zaledwie czterech krajach: w Holandii 28 proc., w Niemczech 22 proc., we Francji 14 proc. i 12 proc. w Wielkiej Brytanii. W połowie obecnego roku najmniej punktów ładowania znajdowało się na Cyprze (zaledwie 36), w Grecji (38), na Litwie (73), w Bułgarii (95), na Malcie (97) i w Rumunii (116). Co do łącznej liczby ładowarek są jednak spore rozbieżności: w czerwcu ACEA szacowała ją na ok. 100 tys. w UE, natomiast w sierpniu Europejskie Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych (EAFO) doliczało się ponad 150 tys. punktów, ale w całej Europie. To jednak wciąż za mało wobec zakładanego w przyszłości wzrostu udziału w rynku aut elektrycznych, wymuszanego narzucanymi przez Parlament UE ograniczeniami emisji CO2. – Do 2025 roku potrzebne będą przynajmniej 2 miliony punktów ładowania – komentuje ACEA.

Wątpliwa opłacalność
W Polsce ładowarki stawiały do tej pory głównie koncerny energetyczne. Niedawno program budowy swojej sieci rozszerzył Orlen, a lokalizacje dla punktów szybkiego ładowania przy głównych drogach europejskiej sieci TEN-T wytypowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Jednak i tam nie brakuje sceptyków co do powodzenia planów. – Zważywszy na małą liczbę samochodów elektrycznych, zarówno operatorzy stacji, jak i firmy mające budować punkty ładowania mogą dojść do wniosku, że przedsięwzięcie nie będzie się opłacać – usłyszeliśmy w GDDKiA.

Polski rząd zakłada, że w 2025 roku liczba aut bateryjnych sięgnie miliona. Tymczasem nawet w bogatych krajach Europy popyt na samochody elektryczne jest słabszy od prognoz. Gdyby nie rządowe dopłaty i ulgi podatkowe, zainteresowanie byłoby minimalne. Ale i te nie wszędzie pomagają. Do samochodów elektrycznych z rezerwą odnoszą się nawet Niemcy, gdzie na zakup auta bateryjnego rząd daje grant w wysokości 4 tys. euro. Choć w pierwszym półroczu 2018 r. zarejestrowano tam 17,3 tys. aut na prąd, co stanowi wzrost o prawie 69 proc. w ujęciu rocznym, to – jak twierdzi Narodowa Platforma Elektromobilności (NPE) będąca ciałem doradczym gabinetu Angeli Merkel – założony przez niemiecki rząd cel miliona „elektryków” na drogach w roku 2020 jest nierealny do zrealizowania. Według NPE będzie to możliwe dopiero w roku 2022. – Mimo całego postępu w dziedzinie elektromobilności niektóre sprawy trwają trochę dłużej, niż zakładaliśmy to osiem lat temu – przyznała kanclerz Angela Merkel. Według Deutsche Welle głównymi przeszkodami w dojściu do celu są wciąż wysokie ceny samochodów elektrycznych w porównaniu z autami z napędem spalinowym i zbyt mały zasięg, a także za mała liczba stacji ładowania.

Zakupy pod publikę
W Polsce samochody elektryczne kupują głównie firmy. I przede wszystkim ze względów wizerunkowych, bo pod względem ekonomicznym jest to wciąż inwestycja nieopłacalna. Z wyliczeń Europejskiego Funduszu Leasingowego wynika, że koszt użytkowania auta elektrycznego przez trzy lata jest o 45 proc. wyższy niż w przypadku pojazdu z silnikiem spalinowym. Próg rentowności osiągany jest dopiero po 50 tys. km rocznie i to w perspektywie pięciu lat.

Tymczasem według opublikowanego w środę raportu MotoBarometr 2018 „Nastroje w automotive” przygotowanego przez Exact Systems przedstawiciele zakładów motoryzacyjnych w Polsce uważają, że największy potencjał dla motobranży w kraju ma właśnie rozwój aut elektrycznych. – Kluczowe będą tutaj gotowość polskich zakładów do przyjęcia najbardziej zaawansowanych technologicznie projektów oraz wsparcie rządu w ściąganiu do Polski nowych inwestycji, jak fabryki jednego z największych światowych dostawców ogniw do samochodów elektrycznych LG Chem – twierdzi Paweł Gos, prezes Exact Systems. Ale jak podała sobotnia „Gazeta Wyborcza”, zapowiadanych przez Ministerstwo Energii na jesień 2018 r. jeżdżących prototypów polskiego auta na prąd nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie można je zobaczyć. ©℗

Słaby rozwój infrastruktury zasilania aut elektrycznych jest nie tylko polskim problemem, ale i całej Europy. Według stowarzyszenia europejskich producentów samochodów ACEA 76 proc. wszystkich znajdujących się w państwach Unii Europejskiej ładowarek rozlokowanych jest w zaledwie czterech krajach: w Holandii 28 proc., w Niemczech 22 proc., we Francji 14 proc. i 12 proc. w Wielkiej Brytanii. W połowie obecnego roku najmniej punktów ładowania znajdowało się na Cyprze (zaledwie 36), w Grecji (38), na Litwie (73), w Bułgarii (95), na Malcie (97) i w Rumunii (116). Co do łącznej liczby ładowarek są jednak spore rozbieżności: w czerwcu ACEA szacowała ją na ok. 100 tys. w UE, natomiast w sierpniu Europejskie Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych (EAFO) doliczało się ponad 150 tys. punktów, ale w całej Europie. To jednak wciąż za mało wobec zakładanego w przyszłości wzrostu udziału w rynku aut elektrycznych, wymuszanego narzucanymi przez Parlament UE ograniczeniami emisji CO2. – Do 2025 roku potrzebne będą przynajmniej 2 miliony punktów ładowania – komentuje ACEA.

Elektromobilność
Czy Donald Trump ponownie uczyni amerykański przemysł motoryzacyjny wielkim?
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Elektromobilność
Czym się różni punkt ładowania samochodów elektrycznych od stacji ładowania
Elektromobilność
Orlen inwestuje w ładowarki. W planach ekspansja za ocean
Materiał partnera
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Elektromobilność
Kto zbuduje stacje ładowania elektryków? Brakuje ich nawet przy autostradach
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście