Rosjanie pracujący przy budowie tureckiej elektrowni jądrowej Akkuyu w maju przestali otrzymywać wynagrodzenia, poinformowali opozycyjny portal Sotaproject krewni pracowników. Pracownicy rosyjscy są zatrudniani przez firmę Tytan-2 i na miejscu w Turcji podpisują umowę o pracę z lokalną firmą TSM Enerji – pisze portal. Ten skomplikowany schemat zatrudniania nie zmienia faktu, że wynagrodzenia powinien płacić zatrudnionym na budowie główny wykonawca.
Akkuyu jako rosyjska rezerwa dolarowa
Projekt jest realizowany przez rosyjską korporację państwową Rosatom w modelu „buduj–zarządzaj–eksploatuj”, gdyż to Kreml płaci za inwestycję z pieniędzy rosyjskich podatników. W zamian będzie przez 25 lat czerpał zyski ze sprzedaży prądu w Turcji i zarządzał siłownią. Prezydent Turcji przeforsował te warunki, pomimo dużego oporu w parlamencie i społeczeństwie.
Czytaj więcej
Elektrownia jądrowa, którą Rosjanie zbudują w Turcji, będzie należała do…Rosji. To pierwszy taki...
Od początku budowy były problemy z płatnościami. Rosatom nie wywiązywał się ze swoich kontraktowych zobowiązań. W 2022 roku Rosja próbowała wykorzystać Akkuyu do stworzenia „zagranicznych rezerw dolarowych”, które pomogłyby jej obejść sankcje. Jak napisał „The Wall Street Journal”, w przygotowaniu tego planu brali udział wysoko postawieni rosyjscy urzędnicy, w tym szefowa Banku Rosji Elwira Nabiullina.
Około 9 mld dolarów, które Gazprombank miał potajemnie otrzymywać od banku centralnego, a następnie rzekomo udzielać w formie pożyczki na budowę elektrowni jądrowej, miało zostać przelane za pośrednictwem banków amerykańskich na konta rosyjskich firm w największym państwowym banku Turcji, Ziraat.