Dziś - 12 sierpnia wchodzi w życie ustawa zakazująca importu niewzbogaconego i niskowzbogaconego uranu produkowanego w Rosji lub importowanego z rosyjskich przedsiębiorstw. Dokument został przyjęty przez Senat 30 kwietnia 2024 r. Dwa tygodnie później, 12 maja, podpisał ją prezydent Joe Biden.
Limity na rosyjski uran
Zwolennicy projektu ustawy pozostawili lukę umożliwiającą sekretarzowi ds. energii USA do 2028 r. wydawanie zezwoleń na import produktu. Może on to zrobić, jeżeli uzna, że „nie ma alternatywnego, realnego źródła nisko wzbogaconego uranu, które zapewniłoby ciągłą pracę reaktora jądrowego w Stanach Zjednoczonych czy przedsiębiorstwa zajmującego się energią jądrową lub import nisko wzbogaconego uranu leży w interesie narodowym”. Ustawa ogranicza wielkość zakupów uranu z Rosji do rocznych limitów: w 2024 r. – 476 536 kg, w 2025 r. – 470 376 kg, w 2026 r. – 464 183 kg i w 2027 r. – 459 083 kg. W 2028 r – zero.
„Jak można było się spodziewać, amerykańskie koncerny nuklearne (przede wszystkim Centrus) w pełni wykorzystały tę lukę; Departament Energii USA wydał już pierwsze zgody na import uranu z Rosji w drodze wyjątku od zakazu. Można więc powiedzieć, że wejście w życie nowego prawa nie doprowadzi do znaczących zmian na rynku uranu” – jest przekonany Aleksandr Uwarow, dyrektor centrum Atominfo, redaktor naczelny portalu atominfo.ru.
Dlaczego Amerykanie chcą rosyjskiego uranu?
Rosja jest tradycyjnie największym dostawcą uranu na rynek amerykański. Na Rosję przypada jedna trzecia amerykańskiego importu uranowego. Powodem są ceny, często balansujące na granicy dumpingu. Stany Zjednoczone importują uran nie tylko z Rosji, ale też z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Holandii. Pytanie podstawowe brzmi: skąd pochodzi uran eksportowany przez te kraje. Nie mają one własnych zasobów tego surowca, zachodzi więc podejrzenie, że i one zaopatrują się – choćby częściowo – w Rosji.
Najwięcej uranu na świecie posiada Australia (28 proc. globalnych zasobów), ale to Kazachstan zaspokaja 43 proc. światowych potrzeb. Biały Dom wiele razy wyrażał zainteresowanie wspólnymi inwestycjami w wydobycie w tym kraju. Na razie jednak część (choć mniejszościową) kazachskiej produkcji kontroluje, poprzez różne spółki, Rosatom.