Wydobywcy uranu muszą szukać nowych złóż

Renesans energetyki jądrowej jest faktem. Dostawcy paliw do reaktorów przestrzegają już, że ten boom przełoży się na dostępność surowca. Pytanie tylko, jak gwałtownie.

Publikacja: 15.11.2022 09:00

Dostawcy uranu deklarują dziś jedynie zwiększenie wydobycia w istniejących kopalniach. O nowych nie

Dostawcy uranu deklarują dziś jedynie zwiększenie wydobycia w istniejących kopalniach. O nowych nie ma mowy

Foto: Geoff Howe/Bloomberg

W ostatnich latach sytuacja firm zajmujących się wydobyciem i przetwarzaniem surowców na potrzeby branży była nie do pozazdroszczenia. Wszystkie trendy miały charakter spadkowy: ubywało elektrowni nuklearnych, te działające redukowały operacje i przewidywany harmonogram funkcjonowania, topniała liczba nowych projektów. Nie było więc żadnych przesłanek, by uznać poszukiwania i eksploatację uranu za biznes z perspektywami.

Wydarzenia tego roku zmieniły sytuację. Kilka dni po rosyjskiej agresji na Ukrainę notowania firm zajmujących się biznesem nuklearnym (i jego obsługą) skokowo wzrosły. Nietrudno odtworzyć sobie tok rozumowania inwestorów: jeszcze przed wojną było jasne, że Rosja jest gotowa posłużyć się surowcami jako narzędziem szantażu. Zachód z kolei jasno demonstrował, że się temu szantażowi nie podda, co oznaczało wcześniej czy później wstrzymanie dostaw tradycyjnych kopalin z kierunku wschodniego. Wiadomo było też, że inni dostawcy ropy czy gazu nie będą się kwapić do zwiększenia dostaw. W obliczu deficytu konwencjonalnych paliw atom po prostu musiał wrócić do łask.

Na razie zmiany nie dotarły na rynek paliw nuklearnych. Tu rządził i wciąż rządzi popyt: kurcząca się liczba odbiorców dyktowała ceny dostawcom, a ci stopniowo ograniczali koszty i inwestycje, co przekłada się na stosunkowo niewielką ilość dostępnego uranu. W 2021 r. wydobycie sięgnęło 48,3 tys. ton, podczas gdy dekadę wcześniej – w 2012 r. – przebijało 58,4 tys. ton. To ilość dalece niewystarczająca, gdy weźmie się pod uwagę, jak gwałtownie może wkrótce wzrosnąć popyt.

Lapidarnie opisał to niedawno John Borshoff, szef australijskiej firmy Deep Yellow zajmującej się poszukiwaniem i eksploatacją złóż uranu. Porównał on uran do litu, pierwiastka niezbędnego w produkcji akumulatorów stosowanych m.in. na szybko rozwijającym się rynku elektromobilności. – To, co stało się w branży litu, podbiło cenę dziesięciokrotnie w porównaniu z czasami, gdy wytwórcy baterii sarkali, że gdyby cena się podwoiła, to zakończą produkcję – dowodził Borshoff. – Bzdura. Ceny na rynkach dyktują dostawcy surowca i konsumenci, w nieodmiennej relacji podaży do popytu – dodawał.

Oczywiście, na razie skoki cen na tych rynkach są nieporównywalne. Cena litu urosła przez ostatni rok o ponad 200 proc., cena uranu – o 7 proc. Według statystyk z ostatniego roku największy wzrost cen uranu odnotowano w okresie marzec–maj br. (według danych Trading Economics cena sięgnęła wówczas niemal 65 dol. za funt), bezpośrednio po agresji na Ukrainę, lecz potem cena ustabilizowała się w przedziale 47–53 dol. Ale z tej krzywej wynika również, że uran cały czas – powoli, ale nieubłaganie – drożeje.

Wydobywcy reagują zaś na ten trend ostrożnym optymizmem. Kanadyjskie, amerykańskie czy chińskie firmy odpowiedziały na rynkowe sygnały zapowiedzią wydobycia – ale z posiadanych już złóż, bez deklaracji poszukiwania nowych. Niektóre, jak kanadyjska firma Blue Sky, sygnalizują zainteresowanie np. potencjałem argentyńskich złóż w Patagonii – ale od tych sygnałów do decyzji o poszukiwaniach i wydobyciu jeszcze daleko (choć z deklaracji Blue Sky wynika, że uranowy potencjał Argentyny mógłby dorównywać możliwościom Kazachstanu, największego dostawcy uranu na światowe rynki).

Energetyka nuklearna robi zaś wszystko, by zachęcić wydobywców do większego zaangażowania. – Cichym bohaterem walki ze zmianami klimatycznymi jest działanie długoterminowe – dowodził podczas konferencji COP27 w Szarm el-Szejk dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Rafael Mariano Grossi. Namawiał państwa, które już mają elektrownie atomowe, do wydłużenia lub odnowienia działalności istniejących instalacji. – Przy poniesieniu połowy, a może i mniej, kosztów nowego obiektu nowy reaktor może tam z powodzeniem funkcjonować. Nawet do 100 lat – mówił.

Bez względu na to, czy rynek atomowy oprze się w kolejnych dekadach na instalacjach nowych czy ponownie uruchamianych lub modernizowanych starych, dużych czy modularnych, będzie potrzebować dużych ilości paliwa. Aktywizacja branży wydobywczej jest konieczna, by uniknąć kłopotów z kolejnym surowcem, którego niewielka dostępność będzie hamować wytwarzanie stosunkowo taniej energii.

Atom w Polsce v.2 - pasek

Atom w Polsce v.2 - pasek

z

W ostatnich latach sytuacja firm zajmujących się wydobyciem i przetwarzaniem surowców na potrzeby branży była nie do pozazdroszczenia. Wszystkie trendy miały charakter spadkowy: ubywało elektrowni nuklearnych, te działające redukowały operacje i przewidywany harmonogram funkcjonowania, topniała liczba nowych projektów. Nie było więc żadnych przesłanek, by uznać poszukiwania i eksploatację uranu za biznes z perspektywami.

Wydarzenia tego roku zmieniły sytuację. Kilka dni po rosyjskiej agresji na Ukrainę notowania firm zajmujących się biznesem nuklearnym (i jego obsługą) skokowo wzrosły. Nietrudno odtworzyć sobie tok rozumowania inwestorów: jeszcze przed wojną było jasne, że Rosja jest gotowa posłużyć się surowcami jako narzędziem szantażu. Zachód z kolei jasno demonstrował, że się temu szantażowi nie podda, co oznaczało wcześniej czy później wstrzymanie dostaw tradycyjnych kopalin z kierunku wschodniego. Wiadomo było też, że inni dostawcy ropy czy gazu nie będą się kwapić do zwiększenia dostaw. W obliczu deficytu konwencjonalnych paliw atom po prostu musiał wrócić do łask.

Atom
Kreml boi się sankcji na Rosatom. Grozi Unii i uruchamia Węgrów
Atom
Bliżej nowych sankcji na Rosję. UE zrezygnuje z rosyjskiego paliwa jądrowego?
Atom
Koalicja proatomowa wzywa w Brukseli do rozwoju atomu. Polska popiera deklarację
Atom
Historyczny, unijny szczyt atomowy z udziałem polskiego premiera
Atom
Resorty spierają się o nadzór nad atomem. W tle partyjna polityka