Porozumienie o współpracy z koreańskim KHNP o budowie drugiej elektrowni jądrowej w Polsce ma charakter listu intencyjnego. Skąd gwarancja, że stanie się wiążącą umową?
Gwarancją jest intencja i determinacja sygnatariuszy. To dokument dość mocno sprecyzowany, który zobowiązuje strony do podjęcia pewnych konkretnych działań i to w dość szybkim tempie. Do końca roku mamy poznać studium możliwości, a więc wstępny kosztorys, model finansowania i harmonogram. Gwarancją powodzenia jest również fakt, że to projekt win–win, a więc zależy na nim każdej ze stron i każda z nich jest zwycięska. Jestem więc przekonany, że intencja się zmaterializuje. Jest to oczywiście przedsięwzięcie biznesowe, które toczy się niejako równolegle z rządowym programem jądrowym. Jako rząd przyjmujemy go jednak z dużym zadowoleniem i wspieramy, czego wyrazem jest choćby memorandum międzyrządowe podpisane z koreańskim ministerstwem handlu, przemysłu i energii. Jeśli więc pyta pan, czy jest gwarancja, że list stanie się umową, to myślę, że tak właśnie się stanie. My, jako rząd, na pewno będziemy temu mocno kibicować. Nie jest przecież tajemnicą, że zbliżamy się do momentu, w którym podejmowane będą kluczowe decyzje, jeśli chodzi o polski program jądrowy. A ten projekt, choć biznesowy, doskonale się w te nasze plany wpisuje.