Każdy dodatkowy megawat energii ze źródeł nuklearnych pomaga w walce ze zmianami klimatycznymi, a każdy reaktor wspiera dostarczanie bezpiecznej i pewnej elektryczności – podkreślała dyrektor generalna World Nuclear Association Sama Bilbao y Leon podczas niedawnej prezentacji dorocznego raportu organizacji „World Nuclear Performance Report 2022”.
– Kruchość łańcuchów dostaw paliw kopalnych jest dziś oczywista. Ceny gazu wystrzeliły pod niebo, a za nimi ceny elektryczności. Krótkoterminowa reakcja na to, jak ponowne uruchamianie elektrowni węglowych, była daleka od zrównoważonej i wiele rządów dziś zaczyna rozumieć, że to energetyka nuklearna może zapewnić im zeroemisyjność i być podstawą bezpieczniejszego systemu energetycznego – przekonywała.
Wspomniany raport organizacji akurat omija jeszcze znaczną część konsekwencji rosyjskiej agresji na Ukrainę. A z kolei obrazek z 2021 r. nie był jeszcze nazbyt spektakularny: tempo rozwoju rynku jądrowego sprowadzało się do uruchomienia dziesięciu nowych reaktorów na całym globie. – Musimy odwrócić ten trend – podkreślała szefowa WNA. – Po pierwsze, reaktory, które z sukcesem dziś pracują, powinny pracować dłużej. Zbyt wiele wyłączeń w ostatnich latach motywowane było czynnikami politycznymi albo dysfunkcjonalnością rynków. Długoterminowe działanie reaktorów to najtańsza forma niskoemisyjnej generacji energii, wspierająca zrywanie z uzależnieniem od paliw kopalnych. Po drugie, musi wzrosnąć tempo budowy nowych obiektów nuklearnych. Dziesięć reaktorów rocznie to więcej niż w poprzednich latach, ale musimy mieć 20–30 nowych inicjatyw rocznie, by zapewnić energetyce nuklearnej znaczącą rolę w bezpiecznej i zrównoważonej przyszłości – tłumaczyła.
W jakim stopniu te apele zostaną wysłuchane, to już zupełnie inna sprawa. Narodowych graczy na tym rynku można podzielić – w dużym uproszczeniu – na dwa rodzaje klientów. Pierwszy to kraje takie jak Polska czy Egipt, gdzie elektrowni atomowych, mimo snutych od wielu dekad planów, nigdy nie było. Tu wejście do gry jest swoistym podkreśleniem statusu państwa i, po trochu, wciąż eksperymentem – wymagającym czasu i pewnej dozy ostrożności w podejmowaniu decyzji.
Ale jest i ta druga grupa, czyli gracze, którzy z atomem są oswojeni od dziesięcioleci, korzystają z niego i mają olbrzymie know-how. Tu poruszenie widać głównie wśród krajów europejskich, co jest zapewne w dużej mierze odpowiedzią na kryzys ukraiński. I widać to w decyzjach największych europejskich gospodarek: Niemcy – choć formalna decyzja wciąż nie zapadła – zapewne przedłużą działalność trzech swoich „atomówek”, które wciąż jeszcze działają (dyskurs wciąż nie obejmuje tam ponownego uruchamiania zamkniętych już obiektów, ale niewątpliwie polityczne tabu powoli pada); Francuzi już dziś generują 70 proc. wytwarzanej elektryczności z atomu i są niewątpliwie europejskim liderem pod tym względem – Paryż zdecydował, że do istniejącego arsenału reaktorów dorzuci jeszcze sześć, a także przedłuży pracę części instalacji, które planował stopniowo wyłączać; Brytyjczycy wreszcie – także rozbudują swój potencjał atomowy, zwiększając jego udział w produkcji elektryczności z 16 do 25 proc.