– Przypomnę, że ta transformacja rozpoczęła się jeszcze w 1990 roku. Pierwsze reformy w górnictwie węgla kamiennego przeprowadził rząd Tadeusza Mazowieckiego. Wtedy w górnictwie pracowało ponad 400 tys. ludzi. A branża już wtedy generowała straty – przypomniał uczestniczący w debacie Janusz Steinhoff.
– Faktem jest, że najszybszy proces restrukturyzacji w górnictwie nastąpił w czasach rządu Jerzego Buzka. Wówczas, gdy obejmowaliśmy władzę, strata na tonie węgla sięgała 27 zł. Byliśmy jedyną siłą polityczną, która w kampanii wyborczej mówiła, że zamierza likwidować kopalnie. I potem łatwiej było nam to realizować, bo nie mamiliśmy górników populistycznymi hasłami, tak jak to często bywa, nie tylko zresztą w Polsce. Dlatego przeprowadziliśmy tę restrukturyzację najszybciej na świecie. Na przykład dwa razy szybciej, niż zrobiła to Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii, za znacząco mniejsze pieniądze. Przy czym przeprowadziliśmy ten trudny proces w warunkach zbliżonych do spokoju społecznego. Zbliżonych, bo pewnym zakłóceniem była kilkudniowa okupacja mojego ministerstwa. Ale w efekcie dialogu z partnerami społecznymi były one sprzyjające tej transformacji. Likwidacja częściowa lub całkowita 23 kopalń i redukcja zatrudnienia o 100 tys. osób spowodowała radykalną poprawę wyników. Ze wspomnianej straty 27 zł na tonie w 2001 roku uzyskaliśmy wynik dodatni 7 zł, czyli górnictwo stało się rentowne. Trzeba podkreślić, że nastąpiło to przy bardzo niskich stałych światowych cenach węgla. Reformy były potem kontynuowane – kreślił obraz tamtych realiów Janusz Steinhoff.
– Natomiast odnoszę wrażenie w ostatnim czasie, że wysokie ceny węgla w Europie nie motywowały zarówno managementu, jak i administracji państwowej do kontynuacji procesu dostosowawczego. Mamy po raz pierwszy do czynienia ze spadkiem wydajności pracy. To jest ewenement. Wcześniej wzrost wydajności był rzędu 10–13 proc. rocznie – wskazał Janusz Steinhoff.
– Choć trzeba powiedzieć, że po części jest to efekt pogarszających się warunków górniczo-geologicznych: schodzimy coraz niżej, w kopalniach występują zagrożenia metanowe, zagrożenia tąpnięciami. I to się przekłada na koszty wydobycia – wyjaśnił szef Rady KIG.
Podkreślił, że patrząc na ostatnie 30 lat, Polska na tle Europy przeprowadziła w krótkim czasie najbardziej rozległą transformację w przemyśle ciężkim. Zderzenie tego przemysłu, w tym górnictwa, ale też hutnictwa, z mechanizmami rynkowymi było „niezwykle brutalne w skutkach społecznych i to mieliśmy na uwadze, prowadząc te procesy ostrożnie, stosując m.in. różne programy osłonowe”, podsumował Janusz Steinhoff.
Piotr Lewandowski, prezes Instytut Badań Strukturalnych
Najbliższe 15–20 lat to jest szansa dla Polski na dokonanie sprawiedliwej transformacji, także dzięki temu, że mamy ciągle duże zatrudnienie w przemyśle przy mniejszym stopniu automatyzacji niż w innych krajach. To się będzie zmieniać, ale dziś tak jest. Takiej transformacji, w której niekoniecznie w tym samym mieście, ale w tym samym regionie, na Śląsku, są miejsca pracy, które relatywnie łatwo mogłyby przejąć pracowników z górnictwa. Te miejsca pracy są też dość atrakcyjne.
Marcin Roszkowski, prezes Instytut Jagielloński
Ważne jest to, co Polska robi w sektorze gazowym, dywersyfikując kierunki dostaw. Mimo że politycy partii rządzącej o tym nie mówią, to więcej gazu będzie zużywane w ciepłownictwie, w elektroenergetyce. Zatem budowanie alternatywy w stosunku do kierunku rosyjskiego, jeśli chodzi o gaz, jest działaniem przyspieszającym transformację energetyczną Polski. Bo instalacje, jak projektowana Dolna Odra, Ostrołęka C czy elektrociepłownie, to będą instalacje na inne paliwo niż węglowe.
Marta Anczewska, specjalistka ds. polityki klimatyczno-energetycznej w WWF Polska
Dziś mieszają się i pokrywają ze sobą dwie definicje – sprawiedliwej transformacji i sprawiedliwej transformacji energetycznej. Ta druga pojawiła się stosunkowo niedawno w stanowisku naszego kraju, także w negocjacjach w UE dotyczących nowej perspektywy budżetowej. Sprawiedliwa transformacja, jak rozumiemy ją my i związki zawodowe, to taka, która w wyniku znikania pewnego przemysłu zapewni, że ludzie, którzy stracą zatrudnienie, będą mieli nowe z równie atrakcyjnymi warunkami finansowymi.
Patryk Białas, radny Katowic, Stowarzyszenie BoMiasto
Spotykam się z problemami i wyzwaniami, ale też oczekiwaniami ludzi. Np. w wyniku zamknięcia kopalni Kleofas jest bardzo duży problem społeczny, co zrobić z zabudowaniami, gigantycznym terenem i wreszcie całymi osiedlami, które powstały wokół kopalni. Kiedyś były finansowane przez zakłady pracy, a dziś są niejako w przechowalni (…). Ale też w związku z transformacją regionu pojawiły się nowe możliwości. 30 proc. rynku kolektorów słonecznych w Polsce należy do Śląska. Więc jest tu bardzo duży potencjał.
Janusz Steinhoff, przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej
Za rządu Jerzego Buzka przeprowadziliśmy restrukturyzację górnictwa najszybciej na świecie. Np. dwa razy szybciej, niż zrobiła to Margaret Thatcher w Wlk. Brytanii, za znacząco mniejsze pieniądze. I przeprowadziliśmy ten trudny proces w warunkach zbliżonych do spokoju społecznego. Reformy były potem kontynuowane. W ostatnim czasie odnoszę wrażenie, że wysokie ceny węgla w Europie nie motywowały zarówno managementu, jak i administracji państwowej do kontynuacji procesu dostosowawczego.
Ryszard Wasiłek, wiceprezes PGE Polskiej Grupy Energetycznej ds. operacyjnych
Żyjemy w świecie, w którym gospodarka coraz bardziej się globalizuje. Polska nie jest wyspą, dlatego ogólnoświatowe zmiany polityczne i społeczne, a przede wszystkim szybki rozwój technologii odnawialnych, coraz silniej wpływają także na polski przemysł.
Z jakimi trendami, które w energetyce nazywamy nawet megatrendami, mamy do czynienia? Takim trendem jest np. spadek udziału węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej. Dzieje się tak z co najmniej kilku powodów.
Wśród czynników wypierających węgiel można wymienić:
-
coraz ostrzejszą politykę Unii Europejskiej w zakresie dekarbonizacji (strategie unijne mówią o dojściu do neutralności emisji CO2 w 2050 r.),
-
kolejne rewizje konkluzji BAT, które następować będą w cyklach co około osiem lat,
-
wyczerpywanie się zasobów węgla brunatnego w istniejących odkrywkach,
-
rosnące koszty i ryzyka wydobycia węgla kamiennego (eksploatacja coraz głębszych pokładów),
-
rosnące oczekiwania ekologiczne społeczeństwa.
Te wszystkie czynniki będą powodowały, że energia z węgla będzie tracić na konkurencyjności. Równoległy spadek kosztów innych technologii oznacza z kolei, że w perspektywie ok. 20 lat w Polsce pracować będą prawdopodobnie tylko najnowsze i najbardziej efektywne jednostki węglowe, np. nasze bloki 5 i 6 w Opolu oraz Turowie, a także 858 w Bełchatowie, nowy blok w Kozienicach i nowy blok w Jaworznie.
W dyskusji o transformacji nie możemy pomijać również tego, że zasoby węgla brunatnego powoli się wyczerpują. W największych polskich kopalniach starczy go do ok. 2040 r. Z kolei uruchomienie nowych złóż jest procesem bardzo trudnym. Co ważne, nawet w przypadku uruchomienia najbardziej perspektywicznego złoża, czyli Złoczewa, moc jednego z naszych kompleksów energetycznych i tak wyniosłaby tylko połowę tego, co obecnie.
Kolejnym mocnym trendem jest spadek kosztów technologii OZE. Przodują tu dwie technologie: fotowoltaika i wiatr na morzu. Zostało to zauważone w projekcie Polityki Energetycznej Polski 2040, w którym przewidziano ich moc na poziomie odpowiednio 20 i 10 GW w 2040 r. To dlatego PGE bardzo aktywnie angażuje się w te technologie, realizując szeroko zakrojony Program Offshore i Program PV.
Innym ważnym trendem jest spadek cen gazu ziemnego, jak też, co jest kluczowe w warunkach polskich, wzrost bezpieczeństwa dostaw tego surowca. Przyczynia się do tego m.in. rozwój wydobycia gazu łupkowego w USA i transportu LNG, a także rozwój połączeń transgranicznych, z projektem Baltic-Pipe na czele. To ważne, bo źródła gazowe są w Polsce potrzebne. Zarówno w energetyce zawodowej, m.in. do bilansowania Krajowego Systemu Elektroenergetycznego z rosnącą ilością OZE, jak również w ciepłownictwie, jako narzędzie do walki ze smogiem. To dlatego w naszej Elektrowni Dolna Odra chcemy wybudować dwa najnowocześniejsze bloki gazowo-parowe w kraju o mocy 2 razy 700 MW. Nasz program budowy 1000 MW nowych mocy w kogeneracji (wytwarzaniu prądu i ciepła) do 2030 roku również bazuje głównie na gazie.
Na koniec podkreślenia wymaga to, że polska gospodarka potrzebować będzie finansowania nie tylko na nowe inwestycje, ale i na sprawiedliwą transformację obecnych kompleksów węglowych. Stopniowe wypieranie tego paliwa z miksu energetycznego będzie wiązało się z negatywnymi skutkami dla lokalnych społeczności. Działania zapobiegawcze pociągną za sobą duże nakłady finansowe. Mamy nadzieję, że firmy energetyczne nie zostaną z tym problemem same. Tu potrzebne jest współdziałanie na poziomie UE, rządu, samorządu i koncernów.