W koalicji wspólnie działa 26 organizacji pozarządowych o różnych specjalizacjach – od badawczych po edukacyjne. Silną stroną tej organizacji jest więc oparcie w nauce i faktach, a nie w bieżących potrzebach polityki, co akurat w Polsce jest nieczęstym podejściem. Monitorują prace legislacyjne, edukują polityków, urzędników, biznes i dziennikarzy. W środku globalnego kryzysu zdrowia związanego z koronawirusem przypominają o znaczeniu klimatu i bioróżnorodności dla zdrowia człowieka, obalają mity o kosztowności rozwiązań klimatycznych, przypominają, że na niektóre inwestycje są pieniądze, np. na modernizację energetyczną budynków i tworzenie farm fotowoltaicznych.
Eksperci koalicji „przekładają” skomplikowane tematy ochrony klimatu na sprawy dotyczące mieszkańców, których na co dzień dosięga smog czy w inny sposób zanieszczyszczone środowisko. Koalicja prowadzi mozolną pracę u podstaw, za to z gruntownym merytorycznym przygotowaniem, co sprawia, że jej tezy trudno obalić. Przypomina, że susze i powodzie to dwie strony tego samego medalu, że w Polsce przybywa ekstremalnych zjawisk pogodowych, burz, huraganów, błyskawicznych powodzi, ale też przeciągających się okresów suszy. Eksperci koalicji wytykają – wartym miliardy złotych – planom walki z suszą czysto XX-wieczne, mocno przestarzałe podejście do zmian klimatu i brak odpowiednich analiz, co według nich rodzi podejrzenia, że „celem dokumentu nie jest w rzeczywistości przeciwdziałanie suszy, ale uzasadnienie dla wybranych inwestycji hydrotechnicznych”.
Koalicja podkreśla, że oprócz zmian klimatu w Polsce jednym z głównych zagrożeń dla ekosystemów rzek jest energetyka węglowa, a tym zasobom wody, które jeszcze w kraju mamy, na równi z suszą zagraża nieudolna z nią walka, jak np. wykorzystywanie na szeroką skalę wód podziemnych do rolnictwa. Eksperci nawołują do mało spektakularnych, ale sprawdzonych w innych krajach rozwiązań, jak niezabudowywanie terenów zalewowych, ochrona bagien i torfowisk, ochrona drzew na miedzach, a nawet… ochrona bobrów. —api