Węgry wraz ze Słowacją nadal polegają na dostawach rosyjskiej ropy i gazu. Orbán jest też znany ze swoich prorosyjskich sympatii. W porannej radiowej rozmowie premier Węgier wygłosił mocno kontrowersyjną, na tle polityki europejskiej tezę, że planowanemu przez Unię Europejską zakazowi importu rosyjskiej energii, który w efekcie pomaga finansować wojnę na Ukrainie, należy się sprzeciwić, o czym informuje agencja Reutera.
- Musimy spróbować powstrzymać ukraińskie dążenia do całkowitego zakazu dostaw rosyjskiego gazu do Europy. Musimy temu zapobiec wszelkimi sposobami. Nie ma przecież sensu mieć gazociągu, jeśli nie wolno nam przesyłać przez niego gazu - powiedział Orbán.
Tym samym Węgry stają na drodze decyzji KE, która miała „skończyć z energetycznym szantażem” UE przez Rosję. Komisja Europejska ma w przyszłym miesiącu zaproponować środki prawne, które doprowadzą do stopniowego zablokowania importu do UE rosyjskiego gazu i skroplonego gazu ziemnego do końca 2027 r. - poinformowała KE w maju.
Czytaj więcej
Po tygodniu eskalacji sporu i intensywnych negocjacji Węgry wycofały się z embarga. Dekret wszedł...
KE: Koniec energetycznego szantażu
Ta decyzja została przedstawiona jako spory sukces KE i ważny krok na drodze do niezależności energetycznej Europy. Komisarz do spraw energii i mieszkalnictwa Dan Jørgensen w przesłanym do redakcji komentarzu pisze, że 6 maja Komisja Europejska przekazała Rosji komunikat „dość”. „Nigdy więcej nie pozwolimy, aby Rosja wykorzystywała energię jako broń przeciwko nam. Nigdy więcej nie pozwolimy na szantażowanie naszych państw członkowskich. Nigdy więcej nie zasilimy pośrednio budżetu wojennego Kremla” - pisze komisarz Jørgensen i w tej deklaracji z początku komentarza zawarł w zasadzie wszystkie europejskie problemy z rosyjską energią.