Premier Ukrainy Denys Szmyhal stwierdził w artykule opublikowanym w „Politico”, że kraje unijne i Ukraina mogłyby wspólnie wydobywać surowce Ukrainy z korzyścią dla europejskiego przemysłu i produkcji obronnej. To nie tylko gest kurtuazyjny. Ukraina znajduje się w pierwszej dziesiątce krajów na świecie pod względem potwierdzonych zasobów złóż rudy tytanu. Jednak brak inwestycji i rosyjska agresja skutkuje tym, że eksploatowanych jest zaledwie 10 proc. zbadanych złóż.
Nie tylko tytan i uran. Jakie jeszcze surowce są na Ukrainie
- Możemy zastąpić rosyjski tytan na rynku europejskim, przyczyniając się do rozwoju zarówno cywilnego przemysłu UE, jak i zaawansowanych technologii wojskowych. Nie wspominając już o tym, że w przeciwieństwie do partnerstwa z Rosją, które opiera się na szantażu i oszustwie, na nas można polegać – podkreśla premier Ukrainy.
Czytaj więcej
Donald Trump chce, by Ukraina dostarczała Stanom Zjednoczonym swoje surowce, między innymi minerały ziem rzadkich. Czym właściwie są takie zasoby i jakie jest ich zastosowanie?
Kraj jest jednym z najbogatszych w surowce państw Europy, a jednocześnie jego surowce należą do najmniej wyeksploatowanych. Wielu ekspertów wskazuje, że ukraińskie zasoby naturalne są jednym z głównych celów rosyjskiej agresji. Blisko połowa wszystkich złóż znajduje się w częściowo okupowanych i ostrzeliwanych obwodach ługańskim, donieckim i dniepropietrowskim. W Rosji nowych złóż odkrywa się bardzo mało, a większość tych z sowieckich czasów jest na wyczerpaniu. Do tego wydobycie na Ukrainie jest dużo tańsze, ze względu na położenie i połączenia logistyczne z Unią. Rosyjskie surowce zalegają głównie w obszarze Arktyki lub trudno dostępnych rejonach Dalekiego Wschodu.
Tymczasem ziemie Ukrainy zawierają 22 z 30 rodzajów zasobów naturalnych, które uważa się za niezwykle ważne dla Unii Europejskiej. To Ukraina zajmuje też pierwsze miejsce w Europie pod względem wielkości złóż rudy uranu i ma zdolność zaspokajania własnego zapotrzebowania na energię, a także dostarczania jej do krajów unijnych, „szczególnie biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na energię jądrową w Europie” - zaznaczył Szmyhal.