Licząc narastająco, w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy Azja odbierała średnio blisko 27 mln baryłek dziennie, tymczasem w okresie styczeń-lipiec 2023 roku było to o 340 tys. baryłek dziennie więcej. W tej sytuacji nie wiadomo, czy zrealizowane zostaną prognozy OPEC, organizacji zrzeszającej światowych producentów ropy. Zakładały one, że w 2024 roku światowy popyt na surowiec zwiększy się o 2,25 mln baryłek dziennie, do czego przyczynić ma się m.in. wzrost o 760 tys. baryłek dziennie w Chinach i 230 tys. w Indiach.
Międzynarodowa Agencja Energii podeszła już do sprawy ostrożniej, zakładając wzrost globalnego popytu na ropę tylko o 970 tys. baryłek dziennie. Ale i tu u podstaw prognoz leży przekonanie, że Chiny odpowiadać będą za ponad 40 proc. globalnego wzrostu popytu na ropę. Także te projekcje zdają się być na wyrost, bo jak na razie popyt z Chin nie rośnie, a spada. Żeby założenia IEA się ziściły, sytuacja musiałaby zmienić się radykalnie w drugiej połowie roku.
Czytaj więcej
Eksport rosyjskiej ropy drogą morską jest najniższy od 19 miesięcy. Coraz mniej tankowców floty cieni zmierza do Chin.
Chiny borykają się ze spowolnieniem gospodarczym. Daje o sobie znać kryzys na rynku nieruchomości - maleją ceny i sprzedaż mieszkań, nakłady inwestycyjne oraz liczba rozpoczynanych budów. Spada wyraźnie popyt na paliwa. Import ropy do tego kraju spadł w czerwcu o 11 proc. względem czerwca 2023 r. W całym pierwszym półroczu dostawy zmniejszyły się o 2,3 proc. rok do roku. W ślad za spadkiem popytu zmniejsza się przerób surowca w chińskich rafineriach.
Chiński wzrost – według szacunków rynkowych – może wynieść w tym roku 4,7 proc., tymczasem oficjalny cel Pekinu to około 5 procent. Eksperci z największych banków i instytucji przewidują, że w kolejnych latach będzie on jeszcze niższy, w 2025 roku wyniesie 4,4 proc., a w 2026 roku 4,2 proc. Tymczasem w latach 1978-2019 gospodarka Chin odnotowywała średni roczny wzrost na poziomie 9,5 proc.