Norweska Szkoła Ekonomii (NHH) oszacowała, że po agresji Rosji na Ukrainę Oslo, dzięki dostawom gazu, które zastąpiły surowiec z Rosji, uzyskało przychody na poziomie 334 miliardów koron (dziś to ok. 120 mld zł).
Z badania, które wykonali Eirik Hjalte i Ida Gaasland wynika, że kwota ta stanowi ponad 27 proc. przychodów Norwegii z gazu. „Ta ocena dodaje niuansów debacie na temat Norwegii jako o wojennym spekulancie, pokazując, jaką część dochodów można rzeczywiście przypisać (wojnie - red.)” – napisali Norwegowie.
Czytaj więcej
Latami Niemcy uzależniały się od gazu z Rosji. Gdy Putin zakręcił kurek, z dnia na dzień musiały szukać alternatywy. W dużej mierze się to udało, ale nie w 100 proc.
Kalkulacja została przeprowadzona z uwzględnieniem siedmiu czynników wpływających na cenę gazu ziemnego. Jednym z nich był gwałtowny spadek eksportu Gazpromu na rynek Unii. W ten sposób rosyjski koncern chciał wywołać kryzys energetyczny we Wspólnocie i zmusić ją do ustępstw. W efekcie ceny rzeczywiście poszybowały do blisko 4000 dolarów za 1000 m3, ale równie szybko spadły, a kraje Unii znalazły nowych dostawców gazu. W pół roku 2022 Niemcy, którzy nie mieli dotąd ani jednego terminalu LNG, otworzyli dwa, a do 2024 r. powstaną jeszcze trzy.
Norweski portal E24, powołując się na wstępne dane rządowej agencji statystycznej Norwegii (SSB), podał, że Oslo uzyskało w zeszłym roku rekordowe 1457 miliardów koron przychodów z ropy i gazu. Z kolei portal Morningstar podał jeszcze większe liczby: według raportu banku centralnego dochody Norwegii z ropy i gazu wyniosły 161 miliardów dolarów (ponad 1700 miliardów koron) – to o 150 proc. więcej niż w 2021 roku.